Szanowni Państwo,
Na początku listopada 2020 roku rozwiązałem dręcząca mnie od wielu lat zagadkę dotyczącą roku, w którym dawno temu, będąc w Stanisławowie wraz z moją matką Janiną Ziomek-Stobińską, odszukałem w Czarnym Lesie doły śmierci we wsi Pawełcze (Pawliwka) niedaleko Stanisławowa, gdzie Niemcy w sierpniu i wrześniu 1941 roku zamordowali 700 -800 osób, głównie polską inteligencję, w tym moją babcię, Jadwigę Ziomkową. Zagadkę tę rozwiązałem wtedy, kiedy przypomniałem sobie parę istotnych szczegółów istotnych dla tego wydarzenia, a mianowicie to, że w tamtym czasie byłem w klasie maturalnej, mieszkając w Krzeszowicach obok Krakowa. Nietrudno było więc policzyć, ile miałem wtedy lat i którego roku odwiedziłem Stanisławów.
W Stanisławowie byłem późną jesienią roku 1966, śniegu jeszcze nie było, ale zimny deszczyk często padał. I tak było w tym dniu, kiedy wybrałem się
na poszukiwanie dołów śmierci we wsi Pawełcze przy stanowczym sprzeciwie ze strony mojej matki Janiny oraz mojej cioci Zosi, mieszkającej na stałe w Stanisławowie. Wyruszyłem w kierunku Pawełcza, mówiąc mamie i cioci, że jadę na „rynok” (bazar). Jak to się stało, że mogłem sobie pozwolić na taką wyprawę? Latem roku 1966 pan Adam Rubaszewski, kontaktując się z wieloma znanymi i bliskimi mu ludźmi ze Stanisławowa i okolic, ustalił miejsce dokonania zbrodni hitlerowskiej i odszukał je. Sporządził dokładna notatkę, w którym miejscu doły śmierci można odnaleźć. Pan Adam Rubaszewski przekazał tę informację mojej mamie, która od dawna starała się odnaleźć to miejsce, ale bezskutecznie. Pan Adam napisał na skrawku papieru wyrwanego z dziecięcego zeszytu w kratkę (doskonale to pamiętam) ołówkiem chemicznym – numer słupa trakcji elektrycznej, gdzie doły śmierci były umiejscowione. W tamtym czasie trakcja elektryczna przebiegała po prawej stronie drogi wiodącej w kierunku lasu, idąc od głównej drogi biegnącej do wsi Pawliwka (dzisiaj już nie ma tych słupów trakcji elektrycznej). Jadąc autobusem ze Stanisławowa, mijało się najpierw po lewej stronie posterunek milicji GAJ,
usytuowany na rogatce miasta Stanisławowa. Zaraz za tą rogatką, tuż przed wsią Pawliwka, był przystanek autobusowy i tam wysiadłem. Droga do lasu, w kierunku dołów śmierci, jest usytuowana po lewej stronie od głównej drogi ze Stanisławowa. Naprzeciwko drogi do lasu, po prawej stronie, stał stary drewniany dom, w którym mieszkała samotna, starsza kobieta. Była wtedy godzina 13:00-15:00. Było jeszcze jasno, ale siąpił drobny deszczyk. Po wyjściu z autobusu stałem bezradny i rozglądałem się, w którą stronę należy pójść. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i zadowoleniu wyszła z tego domu starsza kobieta i zapytała mnie po ukraińsku, czy czegoś szukam. Muszę szczerze powiedzieć, że bardzo się bałem, gdyż matce powiedziałem, że jadę na „rynok”, a tak naprawdę wsiadłem do autobusu jadącego do wsi Pawliwka. Przestrzegano mnie w domu mojej cioci w Stanisławowie, że gdybym się odważył pojechać w te strony samemu, mogłoby mi się stać coś złego na terenie ciemnego lasu. Okazało się, że tamtejsza ludność, w tym starsza kobieta, którą spotkałem, doskonale pamiętają transporty Niemców z lat wojennych (1941) wywożących ludność cywilną na rozstrzelanie. Słyszała, jak mi mówiła, bardzo dobrze strzały karabinów dobiegające z głębokiego lasu. Po paru godzinach mogła ze swoich okien obserwować przejazd pustych już samochodów powracających do Stanisławowa. To właśnie ta kobieta najpewniej poinformowała pana Adama o lokalizacji dołów śmierci. O tym fakcie wspomniała mi w
trakcie naszej rozmowy, kiedy latem tamtego roku (1966) odwiedził ją jakiś Polak (był to pewnie pan Adam) wypytujący się o to miejsce. Mogę przysiąc na wszystkie świętości, że to, co tutaj opisuję, jest zgodne z prawdą, i że to ja byłem tą osobą, która powtórnie zlokalizowała doły śmierci jesienią 1966 roku zaraz po odnalezieniu ich przez pana Adama Rubaszewskiego. Miałem wtedy ze sobą maleńki aparat fotograficzny i zrobiłem szereg zdjęć lasu w tej okolicy wraz z dołami śmierci. Zdjęć tych aktualnie poszukuję w archiwum domowym po śmierci mojej ukochanej Mamy (02/04/2018).
Ktoś może zapyta, dlaczego w 1966 roku pan Adam i ja nie upubliczniliśmy tej okrutnej prawdy. Wtedy każdy z nas bał się potwornie o to, że nam i naszym rodzinom mogło się stać coś złego po ujawnieniu tej prawdy, oraz o to, że już nigdy więcej nie będziemy mogli przyjechać do Stanisławowa. W tamtym czasie sowieckie władze miasta najwyraźniej ukrywały straszną prawdę, wiedząc bardzo dobrze o miejscu kaźni od momentu ich dokonania. Dopiero po dwudziestu latach, bo w roku 1987 lub 1988, pan Adam Rubaszewski wraz ze swoim synem Pawłem, powtórnie, już jako mocno schorowany człowiek, „odkrył” we wsi Pawliwka doły śmierci. Po tym wydarzeniu informacja o dołach śmierci poszła już szerokim echem na cały świat. Panowie Tadeusz Olszański, Tadeusz Kamiński, Stanisław Nicieja oraz Wacław Kujbida i inni zawsze wspominali o odkryciu dołów śmierci w latach 1987-1988. Teraz
musimy tą datę odkrycia dołów śmierci Czarnego Lasu pod wsią Pawliwka (Pawełcze) mocno przesunąć, bo aż o 20 lat wstecz, aby poznać przykrą prawdę. Jestem pewien, że okoliczna ludność tam mieszkająca doskonale znała całą historię kaźni polskiej inteligencji od samego początku, tj. od roku 1941. Miejsce to było też dobrze znane ze zbierania dorodnych grzybów (informacja ta pochodziła od spotkanej starszej kobiety).
Leszek Stobiński Warszawa, 30/11/2020
Lstob50@hotmail.com
Tel. +48/517571259
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Dr hab. Leszek Stobiński, prof. NTUT, Tajwan – absolwent Wydziału Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego (1972). Pracownik naukowo-badawczy z zakresu nanotechnologii. Laureat Nagrody Naukowej Rektora Politechniki Warszawskiej (2011), Rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (2011) oraz Politechniki Warszawskiej im. Mieczysława Wolfkiego (2021). Twórca Laboratorium Grafenowego na Politechnice Warszawskiej (2015-2017) na Wydziale Inżynierii Chemicznej i Procesowej. Specjalizuje się w opracowaniach innowacyjnych nanokompozytów z udziałem grafenu. Obecnie
emerytowany pracownik naukowo-badawczy.
Leszek Stobiński