POZNAŃSKIE OBCHODY 75 ROCZNICY RZEZI WOŁYŃSKIEJ

W ramach XXI Dni Lwowa i Kresów w Poznaniu (cz. II), w 75 rocznicę tragicznych wydarzeń na Kresach, 12 lipca 2018 r. odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary Rzezi Wołyńskiej pod hasłem: WOŁYŃ ? PAMIĘTAMY!

W programie:

12 LIPIEC 2018 – Kościół O.O. Dominikanów, al. Niepodległości

godz. 12:00 uroczysta Msza św. w intencji wszystkich ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN ? UPA na Wołyniu, Kresach Wschodnich i Małopolsce Wschodniej.

godz. 13:00 po Mszy św. uroczyste odsłonięcie oraz poświęcenie urny z ziemią z miejsc kresowych na Wołyniu.

godz. 13:30 spotkanie z gośćmi oraz uczestnikami obchodów w sali Duszpasterstwa Akademickiego, Wręczenie dorocznego wyróżnienia ?Semper Fidelis?, Okolicznościowa prelekcja

W krużgankach przedstawiona wystawa p.t. ?Nasze wspomnienie Wołynia i Podola?

Jednocześnie informujemy, że:

11 lipca o godz. 14.00

w Czerwonaku przy ul. Okrężnej 5, przy obelisku ?Chwała Orlikom Kresowych Stanic? ufundowanym przez p. Maurycego Kowalskiego, odbędzie się uroczystość upamiętniająca tragiczne wydarzenia ? masowe mordy ludności polskiej na Kresach Wschodnich dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich działających w zbrodniczych organizacjach OUN-UPA. Inicjatorem uroczystości jest Wójt gminy Czerwonak przy współpracy z Towarzystwem Miłośników Lwowa i Kresów Południowo ? Wschodnich w Poznaniu.

Godz. 17.00

w dolnym kościele p.w. Św. Jana Kantego przy ul. Grunwaldzkiej 86 odprawiona zostanie uroczysta Msza św. w intencji Ofiar zbrodni ludobójstwa na Wołyniu, Lubelszczyźnie i Kresach Południowo-Wschodnich II Rzeczypospolitej w latach 1939 ? 1947.

Godz. 18.00

odprawiona zostanie Msza św. w Kościele Garnizonowym p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego przy ul. Szamarzewskiego 3. Po Mszy św. nastąpi złożenie kwiatów przy tablicy poświęconej 19 pułkowi Ułanów Wołyńskich.

Zarząd Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Oddział w Poznaniu serdecznie zaprasza do udziału w uroczystościach uczczenia 75 rocznicy tragicznych wydarzeń na Kresach Południowo-Wschodnich.

W tym roku przypada 75 rocznica zbrodni dokonanej na ludności polskiej na Wołyniu przez nacjonalistów ukraińskich z OUN UPA. Zbrodnia ta do tej pory nie została rozliczona, a strona ukraińska zaprzecza tym faktom.

Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich wobec ludności polskiej, przy znacznym i aktywnym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej, miało miejsce w latach 1939- 1947 na terenie województwa wołyńskiego oraz na terenach Lubelszczyzny i na Kresach Południowo-Wschodnich. Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła latem 1943 r., byli Polacy, a także w dużo mniejszej skali zamieszkujący te tereny Żydzi, Czesi, Rosjanie, Ukraińcy, Ormianie oraz przedstawiciele innych narodowości.

Plany OUN podczas wojny i polityka narodowościowa, którą zamierzał wprowadzić rząd Stećki, zakładały usunięcie Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej. Tereny te wg ich planów miały być jednolite etnicznie. Wpływ na taką decyzję miała również zagłada Żydów i innych narodowości zamieszkujących te tereny.

Według najbardziej prawdopodobnej hipotezy decyzja o ludobójstwie Polaków zapadła w gronie trzech osób wołyńskiego kierownictwa OUN-B: Dmytra Klawcziwskiego (dowódcy wołyńskiego UON-B), Wasyla Iwachowa (referenta wojskowego UON-B) i Iwana Łytwynczuka (dowódcy sił UPA na północno-wschodnim Wołyniu, inicjatora i najaktywniejszego organizatora mordów na Polakach). Organizacja mordów, ich przebieg, rozmiary, zasięg terytorialny oraz cele i motywy, jakie tej akcji przyświecały, uprawniają do stwierdzenia, iż na terenie Wołynia w latach 1939?1945 doszło do zbrodni ludobójstwa. Zbrodnie dokonała Ukraińska Powstańcza Armia, wzmocniona w marcu i kwietniu 1943 r. przez dezerterów z Ukraińskiej Policji Pomocniczej, wspomagana przez ukraińskie chłopstwo zwane czernią, Samoobronni Kuczowi Widdiły i Służba Bezpeky OUN-B.

Ataki na Polaków przebiegały w różny sposób. Były to napady na pojedyncze osoby lub małe grupki idące do innych miejscowości czy pracujące w polu, napady na małe skupiska Polaków (kilka lub kilkanaście rodzin mieszkających we wsiach lub na ich obrzeżach ? koloniach) oraz napady na duże skupiska ludności polskiej, które wymagały skoncentrowania większych sił.

Pierwsze ataki były pojedyncze, których ofiarami byli Polacy zatrudnieni w niemieckiej administracji rolnej i leśnej (nadleśniczy, leśnicy, zarządcy folwarków, agronomowie), a następnie ludność wiejska, głównie we wschodnich powiatach Wołynia. Za pierwszy masowy mord rzezi wołyńskiej uznaje się masakrę z dnia 9 lutego 1943 r. w polskiej kolonii Parośla Pierwsza, gm. Antonówka, powiat serneński, w której oddział UPA Hryhorija Perehijniaka ?Dowbeszki-Korobki? zamordował 173 Polaków. Kolejne miesiące przyniosły ataki na polskie skupiska i pochłonęły kilkaset ofiar. Fala napadów rozpoczęta na wschodzie Wołynia przesuwała się systematycznie w kierunku zachodnim. Kulminacja rzezi nastąpiła 11 lipca 1943 r. O świcie oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horohowskim i włodzimierskim. Po otoczeniu wsi, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, dochodziło do rzezi i zniszczeń. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nie oszczędzano nikogo, nawet kobiet i dzieci. Polskie wsie po wymordowaniu ludności były palone, by uniemożliwić ponowne osiedlenie. Była to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana. Rzeź rozpoczęta się około godz. 3 rano 11 lipca 1943 r. od polskiej wsi Gurów, objęła: Gurów Wielki, Gurów Mały, Wygrankę, Zdżary, Zabłoćce ? Sądową, Nowiny, Zagaję, Poryck, Oleń, Orzeszyn, Romanówkę, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsiach ginęli prawie wszyscy Polacy. Niewielu udało się ocalić. Tego dnia 20-osobowa grupa napastników weszła w czasie Mszy św. do kościoła w Porycku i w ciągu trzydziestu minut zabiła ok. 100 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich (ok. 200) Polaków mieszkających w Porycku. Podobne ataki na kościoły przeprowadzano w innych miejscowościach. Zabójstw dokonywano z wielkim okrucieństwem. Wsie i osady polskie grabiono i palono. Po dokonanych masakrach do wsi na furmankach wjeżdżali chłopi z sąsiednich wsi ukraińskich, zabierając całe mienie pozostałe po zamordowanych Polakach. Główna akcja trwała do 16 lipca 1943 r.. W całym lipcu 1943 r. celem napadów stało się 530 polskich wsi i osad. Wymordowano wówczas siedemnaście tysięcy Polaków, co było kulminacją czystki etnicznej na Wołyniu. Do ostatniej fali napadów na Wołyniu doszło na początku 1944 r.

Wraz ze wzrostem zagrożenia napadami ukraińskimi na polskie wsie, na przełomie 1942/1943 powstawały samorzutnie pierwsze oddziały samoobrony. Początkowo nieliczne i słabo uzbrojone (ok. 100 ośrodków), zaczęły powstawać duże, dobrze zorganizowane i uzbrojone (np. w Przebrażu).

Dokładne określenie liczby Polaków pomordowanych w rzezi wołyńskiej napotykało przez lata na trudności. Powody były różne (ginęły całe wsie, zbrodni nikt nie dokumentował, w PRL nie ścigano zbrodni na Wołyniu, itp.) Według badań przeprowadzonych przez Władysława i Ewę Siemaszków, na Wołyniu liczba udokumentowanych ofiar polskich wyniosła 36.543-36.750 znanych z nazwiska Polaków oraz dalsze od ok. 13.500 do ponad 23.000 ofiar, których okoliczności śmierci nie są znane, co daje szacunkową liczbę 50-60 tys. zamordowanych Polaków. Podobną liczbę polskich ofiar podaje Grzegorz Motyka i Jan Kęsik. Na obszarze województwa lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego w analogicznych napadach zginęło od 20-25 tys. do ok. 70 tys. Polaków, a w województwach poleskim i lubelskim 10-20 tys. W sumie wraz z województwem Wołyńskim ofiarami czystek etnicznych padło według różnych źródeł 80-100 tys.

Ofiarami napaści byli także przedstawiciele innych narodowości. Nacjonaliści ukraińscy mordowali Żydów i Ukraińców nieprzychylnych UPA i pomagających Polakom. Wiele ofiar było też wśród osób z małżeństw mieszanych. Według wyliczeń p.p. Siemaszków na Wołyniu w latach 1941?1945 r. z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło: 846/847 Ukraińców, 1.210 Żydów, 342 Czechów, 135/136 Rosjan i 70 osób jeszcze innej narodowości. Ofiarami byli także Ormianie.

Poza ofiarami ludzkimi, skutkiem antypolskich akcji nacjonalistów ukraińskich i miejscowej ludności ukraińskiej były olbrzymie straty materialne na Wołyniu. Na samym Wołyniu z ogólnej liczby 1.150 wiejskich osad polskich, w których znajdowało się 31 tys. zagród, oddziały ukraińskie zniszczyły 1.048 osiedli i 26.167 zagród. Ponadto z 252 wołyńskich kościołów i kaplic zniszczone zostały 103 obiekty.

16 października 1943 r. dowódcy Okręgu Wojskowego UPA Turiw nakazywali swoim oddziałom blokady gospodarcze miast, by zabrakło w nich chleba dla uchodźców i usuwanie śladów polskości poprzez rozbieranie bądź palenie domów. Dalsze usuwanie materialnych przejawów obecności Polaków na Wołyniu było przeprowadzane zgodnie z rozkazem OUN z 2 lutego 1944 r. Chodziło o likwidowanie śladów polskości poprzez zniszczenie kościołów i kaplic, usuwaniu drzew przy zabudowaniach, by nie było śladów, że tam ktoś kiedykolwiek żył, niszczeniu polskich chat.

Odpowiedzialność za Rzeź Wołyńską ponosi Stepan Bandera, przywódca nacjonalistów ukraińskich, który w czasie, gdy jego podwładni dokonywali rzezi Polaków, przebywał w niemieckim obozie Sachsenhausen (wcześniej współpracował z nazistami). Bezpośrednie rozkazy do mordowania wydawał bowiem jego podwładny Roman Szuchewycz ?Taras Czuprynka?, głównodowodzący Ukraińskiej Powstańczej Armii, zbrojnego ramienia OUN-B, które powstało w 1942 roku.

Ofiary do tej pory nie doczekały się oficjalnych rozliczeń. Jedynie pozostała pamięć Polaków z Kresów oraz tych, którzy poznali historię Rzezi Wołyńskiej. Każdego roku 11 lipca odbywają się uroczystości związane z upamiętnieniem tych potwornych wydarzeń. Poznański Oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich organizuje obchody 75 rocznicy Rzezi Wołyńskiej.

PRZEBRAŻE

ZAPOMNIANA BOHATERSKA WIEŚ NA WOŁYNIU

Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Polscy uczniowie uczą się o heroizmie mieszkańców Warszawy. Jednak o identycznym bohaterstwie i patriotyzmie Polaków z Kresów mówią tylko niektórzy nauczyciele. No cóż, tzw. mit Giedroycia i sojusz z Ukrainą wciąż ważniejszy od pamięci i prawdy.

Na jednej z nich tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza jest wymienione Przebraże /Jacek Turczyk /PAP

Na jednej z nich tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza jest wymienione Przebraże /Jacek Turczyk /PAP

Masowe napady banderowców w pierwszych miesiącach 1943 roku na polskie miejscowości na Kresach, choć poprzedzona wieloma innymi mordami, były dużym zaskoczeniem, w tym także dla tworzących się struktur Armii Krajowej. Przyczyn tego było kilka. Po pierwsze, polska ludności, pochodzenia głównie chłopskiego, żyjąca od wieków w zgodzie z Ukraińcami, nie spodziewała się z ich strony aktów agresji i barbarzyństwa, na dodatek na tak wielką skalę.

Po drugie, ludność ta była już okropnie zdziesiątkowana poprzez represje sowieckie, polegające na zsyłkach na Sybir. Po trzecie, zabrakło wyobraźni tak w rządzie londyńskim, jak w strukturach państwa polskiego, które za głównego wroga uważały Niemców i Sowietów, bagatelizując zagrożenie ze strony nacjonalistów ukraińskich. Przykładem tego jest fakt, że słynna 27 Wołyńska Dywizja AK powstała dopiero na początku następnego roku, czyli wtedy, gdy większość polskich wiosek była już wymordowana.

Niektórzy jednak byli bardziej przewidujący. Należał do nich Henryk Cybulski, podoficer rezerwy WP, leśnik i świetnie zapowiadający się sportowiec. Urodził się we wsi Przebraże, położonej 25 km od Łucka. Wieś ta liczyła prawie tysiąc osób. Wokół niej istniały liczne polskie osady. 10 lutego 1940 r. Cybulski wraz z innymi leśnikami został aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb Rosji, co działo się w ramach tzw. pierwszej deportacji, obejmującej aż 140 tys. obywateli polskich. Wielu z nich już nie nigdy powróciło. On jednak zbiegł i wędrując przez dwa miesiące pieszo, powrócił w rodzinne strony. Po dwóch latach wstąpił do AK, przybierając pseudonim „Harry”. Został dowódcą samorzutnie powstałej samoobrony. Z kolei funkcję komendanta cywilnego objął Ludwik Malinowski. Wraz z innymi zorganizowali oni zbrojne pododdziały, cudem zdobywając broń dla nich. Zbudowali też fortyfikacje, co nie było łatwe, bo w skład systemu samoobrony wchodziły także okoliczne wioski i kolonie.

Samoobrona pierwszy szturm UPA odparła już 5 lipca 1943 r. Niestety napastnicy zmasakrowali inne sąsiednie miejscowości, mordując 550 osób. Oto relacja jednego z ocalałych: „Tej ponurej nocy jako miejsce czuwania obrałem wraz z bratem dach lochu, zabudowanie bezpośrednio przyległe do zagrody (…) Nagle około północy do mieszkania wtargnęła banda upowców. Wywleczono na podwórze związaną drutem kolczastym moją żonę i dwoje dzieci. Najpierw pozabijano o ściany domu chłopczyków, później przystąpiono do mordowania nożami mojej żony. Myślałem, że mi serce zamarło na widok odbywających się męczarni (…). Mimo to, patrząc z lochu, powstrzymywaliśmy siebie z bratem, przesłoniwszy nawzajem rękoma usta, by nie wybuchnąć jękiem, by nie załamać się całkowicie”.

To powodowało, że do Przebraża zaczęli napływać uciekinierzy z różnych stron. Ich liczba wkrótce wzrosła z dwóch do kilkunastu tysięcy osób. Taka ilość ludzi zmuszała do budowy szałasów i ziemianek, bo w każdej zagrodzie mieszkało już po kilka rodzin. Ogromnym problemem był też brak żywości. Aprowizacja, nazywana „bitwą o zboże”, była bardzo trudna, bo zmuszała do wysyłania żniwiarzy, pod osłoną patroli samoobrony, na dalekie pola. Największym jednak problemem był brak broni, którą zdobywano wręcz cudem. Czasami kupowano ją od Węgrów i Niemców, bądź zbierano po lasach po Rosjanach, którzy porzucili ją w 1941 r. Zdemontowano też dwa działa z rozbitych czołgów. Założono też rusznikarnię, która produkowała i naprawiała karabiny. Część z obrońców była uzbrojona w kosy i pałki. Wszyscy byli zorganizowani na wzór wojskowych, z obowiązkiem wystawiania całodobowych wart. Na potrzeby oblężonych powstały także kuchnie polowe oraz szpital i kaplica. Pod wieloma względami działania te przypominały postawę żołnierzy i cywili w czasie Powstania Warszawskiego.

Wsparcie z zewnątrz było niewielkie i ograniczało się do pomocy ze strony małych oddziałów AK i partyzantki sowieckiej. Pomimo tego obrońcy nigdy nie dali się zaskoczyć, odpierając kilka kolejnych szturmów, w tym ten największy, rozpoczęty 31 sierpnia 1943 r., kiedy to z użyciem artylerii zaatakowało kilka tysięcy banderowców. Wciąż rosnące oddziały samoobrony przeprowadziły też szereg kontrataków, atakując jednak uzbrojonych bandytów, a nie ludność cywilną. Rozkazy w tym zakresie były bardzo wyraźne.

Podobnych punktów oporu było na Wołyniu kilkadziesiąt, ale wobec rozproszenia na ogromnych przestrzeniach, jak i wobec wspomnianego zaskoczenia, tylko część Polaków miała szansę schronienia się w nich. Niemniej jednak odegrały one ogromną rolę. Warto przy okazji wspomnieć, że niektóre z nich organizowali także duchowni. Dla przykładu, o. Remigiusz Kranz, kapucyn, zorganizował kilka tysięcy osób w Ostrogu nad Horyniem. Podobnie uczynili o. dr Gabriel Banaś w Ożeninie i o. Honorat Jedliński w Mizoczy.

Przebraże obroniło się. W styczniu 1944 roku wkroczyli do niego Sowieci, którzy aresztowali niektórych członków samoobrony. Po wojnie mieszkańcy zostali w całości wywiezieni na Ziemie Zachodnie. Dziś wsi o tej nazwie już nie ma, bo strona ukraińska zadbała, aby ową nazwę, przypominającą o porażce UPA, raz na zawsze wymazać z map. Na tym miejscu jest więc tylko mała osada o nazwie Hajowe. Okoliczne kolonie polskie zostały zrównane z ziemią. Zburzono też kościoły, aby zatrzeć wszelkie ślady po Polakach. O bohaterstwie Kresowian mówi jedynie niewielki cmentarz, położony w szczerym polu. Pośrodku niego stoi krzyż metalowy, a wokół krzyże betonowe, z wypisanymi nazwami 14 wiosek, które wraz z Przebrażem tworzyły wspólną samoobronę. Z kolei w Niemodlinie na Opolszczyźnie, gdzie trafiło wielu mieszkańców Wołynia, znajduje się tablica pamiątkowa w kościele oraz pomnik w centrum miasta.

10 listopada 2017 r., po wielu latach starań na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie odsłonięto tablice poświęcone obrońcom polskich wsi na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie przed OUN-UPA. Na jednej z nich jest wymienione Przebraże. Niestety prezydent RP Andrzej Duda uchylił się od udziału w uroczystości. Z kolei dzień wcześniej pod odsłoną nocy „nieznani sprawcy” usunęli napis „Bircza 1945 – 1946”, co stało się pod presją IPN w Kijowie, jak i rodzimych „poprawiaczy historii”.

Polscy uczniowie uczą się o heroizmie mieszkańców Warszawy. Jednak o identycznym bohaterstwie Polaków z Kresów mówią tylko niektórzy nauczyciele. No cóż, tzw. mit Giedroycia i sojusz z Ukrainą wciąż ważniejszy od pamięci i prawdy.