Święty Mikołaj przybył z Poznania

KURIER GALICYJSKI   Nr 23-24 (195-196) 20 Grudnia 2013 – 16 Stycznia 2014

KRZYSZTOF SZYMAŃSKI

Zbyt rzadko sprawiamy radość bliskim obdarowując ich choćby drobnymi upominkami. Jako dzieci szczególnie czekaliśmy na przybycie św.

Mikołaja, grudniowy święty obdarowywał dzieci prezentami. A przecieżnie tylko dzieci lubią dostawać prezenty. Każdemu, bez względu na wiek, przyjemnie jest, gdy się o nim pamięta. Od wielu lat o starszych lwowiakach pamięta Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich z Poznania ze Stanisławem Łukasiewiczem na czele. Dla osób potrzebujących przywozi paczki od świętego Mikołaja.

Są ludzie, którym przygotowywanie prezentów i obdarowywanie nimi innych sprawia ogromną przyjemność. Do takich osób należą nasi Przyjaciele z Poznania. Stanisław Łukasiewicz, poznańscy harcerze i członkowie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich z Poznania jak zwykle na początku grudnia goszczą we Lwowie. Dla Stanisława Łukasiewicza i jego pomocników wyjazdy te stały się jednym z najważniejszych aspektów działalności. Na początku listopada rozpoczyna akcję „Paczka dla Lwowa”. Cała akcja przygotowywana jest już od lat i sposób jej organizacji sprawdził się wielokrotnie. Panu Stanisławowi udało się pozyskać sponsorów, którzy sprzyjają działalności Towarzystwa. Od początku listopada w kilku supermarketach Poznania młodzież szkolna i harcerze rozdają klientom ulotki z opisem całej akcji i wyszczególnionymi produktami, które są przeznaczone do paczek. Klienci robiąc własne zakupy kupują też rzeczy wpisane na liście i rzucają je do specjalnych koszy. Kolejny etap obejmuje organizację transportu – produkty i środkiczystości trzeba przewieźć, magazynować i wreszcie zapakować. Tym zajmują się harcerze. Następnie dochodzi organizacja transportu na Ukrainę, ładowanie i wyjazd. I tu dopiero zaczynają się kłopoty, bo tak po prostu tylu paczek (jest ich około 120 dla osób potrzebujących i przynajmniej drugie tyle dla instytucji, szkół, parafii itd.) przewieźć przez granicę nie można. Oddział TML w Poznaniu otacza swoją opieką mieszkańców Lwowa oraz mieszkańców kilku miejscowości w okolicach – Przemyślanach, Rohatynie i Brzeżanach. Panu Stanisławowi, jak zawsze, udało się pokonać wszystkie trudności i dotrzeć do Lwowa. Przybył tu z grupą harcerzy i członków TML. W ciągu kilku dni roznoszą paczki pod wskazane adresy, wypełniając zadanie świętego Mikołaja. Dla młodzieży jest to możliwość zobaczenie Lwowa i poznania życia Polaków we Lwowie. W tym roku trafili na okres szczególny – we Lwowie trwają manifestacje proeuropejskie, więc na własne oczy mogli zobaczyć protesty mieszkańców Lwowa przeciwko polityce rządu ukraińskiego. Świat bez świętego Mikołaja byłby smutny, również dla tych starszych osób, które czekają na coroczną wizytę harcerzy z Poznania i w taki sposób mają bardziej urozmaiconą wigilijną kolację. Mają świadomość tego, że poznański św. Mikołaj – Stanisław Łukasiewicz i jego współpracownicy o nich nie zapomną.

Na pytanie, jak udaje mu się zorganizować dość skomplikowaną akcję, opowiada STANISŁAW ŁUKASIEWICZ:

Proszę nie mówić, że to tylko moja zasługa, bo udział w tej akcji biorą też inni nasi członkowie, nasza pani prezes Bożena Łączkowska. Bardzo żałowała, ale z powodów osobistych nie mogła w tym roku przyjechać do Lwowa. Tak się złożyło, że od kilkunastu lat udaje mi się zorganizować całą akcję tak, że wszystko idzie gładko. Młodzież szkolna i harcerze chętnie się do niej włączają, bo w taki sposób chcą być pomocni. Na wyjazd do Lwowa zgłasza się nawet więcej osób niż możemy zabrać. A muszę powiedzieć, że nie jadą tu rozrywkowo. We Lwowie czeka na nich ciężka praca, bo te ponad 100 paczek trzeba roznieść, nieraz na piechotę, czasem do osób mieszkających na wysokich piętrach, bez windy. Ale traktują to jako obowiązek, jako wyróżnienie i nie narzekają. Zresztą mamy kilka osób, które już od kilku lat nam towarzyszą. W tym roku jest jednak duża grupa harcerzy, którzy są tu po raz pierwszy. Przeżywają ten wyjazd mocno. W tym roku z różnych przyczyn zmieniliśmy nieco plany. Nie jedziemy w teren, a po paczki przeznaczone dla osób spoza Lwowa przyjedzie ktoś z Brzeżan i Pomorzan. Dla mnie osobiście taki wyjazd to też jest przeżycie, ale dodaje mi sił i energii do działania w kolejnym roku. Jako lwowianin z urodzenia zawsze chętnie odwiedzam me rodzinne miasto. Przyjemnie mi, że mogę zrobić przynajmniej tyle dla Polaków, którzy we Lwowie zostali i będę organizował te mikołajkowe przyjazdy póki starczy mi sił.