Naukowcy ze Lwowa w Poznaniu

Dr Władysława Dembecka

Udział lwowian w kształceniu
w zakresie nauk technicznych w Poznaniu

Po II wojnie światowej, gdy lwowianie musieli opuścić swoje ukochane miasto Lwów, szukali nowych środowisk, w których mogliby zbudować od nowa swoje gniazda rodzinne, egzystować i rozwinąć działalność zgodną ze swoimi dyspozycjami psychicznymi i umysłowymi. Wiadomo, że inteligencja lwowska, stworzyła wtedy polski ośrodek naukowy we Wrocławiu, nauki techniczne w Gliwicach, ale współdziałała też w rekonstrukcji życia naukowego w wielu polskich miastach akademickich. Do takich należał też Poznań, który w obozach koncentracyjnych i więzieniach stracił znaczny procent swojej kadry naukowej. Tych światłych ludzi przybyłych do Poznania po II wojnie światowej pamiętamy, i stosunkowo łatwo jest mówić dziś o ich zasługach.
Ale wzajemne kontakty naukowe i techniczne Poznania z Lwowem rozpoczęły się znacznie wcześniej.
Chciałabym na moment zatrzymać się na wieku XIX. W czasie zaborów mimo restrykcyjnych barier w zakresie kształcenia Polaków w zaborze pruskim, w Żabikowie pod Poznaniem powstała prywatna Wyższa Szkoła Rolnicza, uwzględniająca także program wyższego kształcenia w przedmiotach technicznych. Zasilili ją nie tylko studenci z obszaru zaboru austriackiego i rosyjskiego, ale również wykładowcy. Właśnie ustawowe ograniczenie przez zaborców oddziaływania uczelni do granic zaboru pruskiego, było główną przyczyną zlikwidowania uczelni po siedmiu latach jej funkcjonowania. (Działała w latach 1870-1877).
Jednak wzajemne życzliwe zainteresowanie dwu miast: Lwowa i Poznania trwało nadal. Poznań z uwagą i zaciekawieniem zwracał się ku Lwowowi, jako ośrodkowi nauki i kultury, a tam rozwój był możliwy, bo Austria nie przeszkadzała, przeciwnie, dała polskim ziemiom autonomię w tym zakresie. Galicję zaś intrygowała Wielkopolska jako terytorium, gdzie nawet w okresie Kulturkamfu i silnego nacisku germanizacyjnego, politycznego i gospodarczego, Polacy realizowali pozytywistyczne hasła pracy organicznej, rozwijania podstawowych elementów bytu materialnego, rolnictwa, kas pożyczkowych, a nawet przemysłu i tajnego nauczania języka i historii Polski.
W latach siedemdziesiątych XIX weku wychodzące w Lwowie Czasopismo Techniczne (taki był tytuł), miało stałą rubrykę Z życia technicznego w Wielkim Księstwie Poznańskim.
To wzajemne życzliwe zainteresowanie i wspomaganie się, trwało. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w Poznaniu udało się utworzyć uniwersytet, ale w dziedzinie techniki, tylko Państwową Wyższą Szkołę Budowy Maszyn, podczas gdy Lwów od dziesiątków lat miał już swoją Politechnikę.
Od 1919 roku w poznańskiej uczelni technicznej kompletowano zespół wykładowców, który mógł jej zapewnić możliwie najwyższy poziom. Memoriał w sprawie założenia Politechniki w Poznaniu w Poznaniu (opublikowany w 1921 roku w Wiadomościach Technicznych – Stowarzyszenia Inżynierów i Architektów w Poznaniu), na długie lata pozostał bez echa. Od roku 1922 poznańską uczelnię techniczną, jako wykładowcy, zaczęli zasilać absolwenci Politechniki Lwowskiej. Kierownictwo Szkoły zawarło nawet umowę z rektorem uczelni lwowskiej o kierowaniu do Poznania jej absolwentów, rokujących nadzieje na dalszy rozwój naukowy. I tak do poznańskiej uczelni technicznej zaczęli napływać lwowianie.
Jako jeden z pierwszych przybył tu Kazimierz Szawłowski, późniejszy profesor zwyczajny Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Spośród znanych profesorów, luminarzy nauki polskiej, swoją wiedzę przekazywał poznańskim studentom też Mieczysław Sąsiadek, który pracując tu, przygotowywał swoją pracę doktorską (obronił ją po II wojnie światowej) powojenny profesor zwyczajny Politechniki Wrocławskiej. W poznańskiej uczelni technicznej pracował też Eugeniusz Jezierski, a w latach powojennych jako profesor  zwyczajny Politechniki Łódzkiej.
Światłych wykładowców, którzy w pewnym okresie działali w poznańskiej uczelni technicznej, było wielu. Taką godną postacią, która wywarła swój wpływ i niezatarty ślad w tej uczelni, był kilkuletni dziekan jej wydziału i następnie jej rektor Tadeusz Michał Paprzyca Świeżawski (1881-1938), docent dr inż. mechanik, specjalista w zakresie konstrukcji i budowy maszyn, szczególnie rolniczych, a także pułkownik wojsk lotniczych.
Pochodził z rodziny szlacheckiej, wcześniejszych właścicieli majątku Hołodówka w powiecie Lubaczów (woj. Podkarpackie). Jego rodzicami byli Antoni (w owym czasie administrator dóbr książęcych rodziny Sapiehów w Krasiczynie) i Zofia z Szawłowskich. Tadeusz Świeżawski urodził się w Przemyślu, gimnazjum ukończył we Lwowie, a następnie w latach 1905-1906 marynarską szkołę budowy maszyn w cesarsko-królewskiej marynarce wojennej Austro-Węgier. Kolejno studiował w Politechnice Monachijskiej  (Technische Hochschule), którą ukończył jako dyplomowany inżynier mechanik. W latach 1908-1909 był asystentem Emila Perelsa, kierownika Katedry Maszynoznawstwa i Melioracji Wyższej Szkoły Rolniczej (Hochschule für Bodenkultur), pracował tam także w doświadczalnej stacji rolniczej tejże uczelni. Tytuł doktora nauk technicznych uzyskał z maszynoznawstwa rolniczego w Wyższej Szkole Rolniczej w Wiedniu.
W okresie I wojny światowej odbył służbę w wojsku austriackim, najpierw w Centralnych Warsztatach Lotniczych pod Wiedniem, a następnie na stanowisku kierownika warsztatów etapowego parku lotniczego w Lublinie. Za tę służbę otrzymał Złoty Krzyż Zasługi z Koroną na wstędze Medalu Waleczności.
W grudniu 1918 roku wstąpił do polskiego parku lotniczego we Lwowie, a od 1 stycznia 1919 roku przeniósł się do Szkoły Lotniczej w Warszawie przy Insektoracie Wojsk Lotniczych, gdzie był starszym inżynierem i komisarzem Parku Lotniczego na Mokotowie. W 1920 roku został zwolniony z wojska w stopniu pułkownika i jako docent rozpoczął wykłady na Wydziale Rolniczo-Leśnym Lwowskiej Szkoły Politechnicznej (przeniesionej do Aklademii Rolniczej w Dublanach).
W czerwcu 1920 roku przeniósł się do Poznania i od października tego roku w Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn wykładał różne przedmioty, jak: hydraulika, termodynamika, higiena przemysłowa, silniki wodne, pompy, maszyny i urządzenia rolnicze, technologia ogólna, technologia metali, technologia przemysłu rolnego. Równocześnie wykładał na Wydziale Rolno-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego. Ponadto w latach 1922 do 1927 był zatrudniony w Spółce H. Cegielski, jako konstruktor maszyn i kotłów parowych.
Projektował i konstruował również w Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn, przekazywał te umiejętności studentom, wciągał ich do współpracy. Niektóre z urządzeń wykonanych w Warsztatach Szkolnych, według jego projektu i pod jego nadzorem, były reprezentacyjnymi eksponatami na stoisku uczelni podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w 1929 roku. Jego prace doświadczalne służyły zawsze konkretnym potrzebom gospodarki.
W tym zakresie prowadził badania porównawcze prób orki sześcioma pługami motorowymi na ziemiach zachodniej Polski jesienią 1926 roku. Innym razem testował kołowe pługi motorowe, ciągnik Felddank i obrabiarkę gleby wieloraką frezerką ziemną, na zlecenie Stowarzyszenia Plantatorów Buraków Cukrowych Wielkopolski i Pomorza.
W poznańskiej uczelni technicznej był dziekanem Wydziału Mechanicznego w latach 1930 do 1936 następnie od 1936 do 1938 jej rektorem. W tym czasie uczelnia nosiła nazwę Wyższej szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki.
W okresie tym rozwinął bardzo sprawną i efektywną działalność zmierzającą do utworzenia politechniki w Poznaniu. Na czele studentów wyjeżdżał w tej sprawie do prezydenta Ignacego Mościckiego. Szkoła przeszła pod administrację Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jak inne szkoły wyższe. Do współdziałania w staraniach o utworzenie politechniki w Poznaniu, wciągnął władze miejskie, które występowały razem z nim w pertraktacjach z ministrem prof. doktorem Wojciechem Świętosławskim i uzyskał zgodę na uruchomienie studiów politechnicznych w roku akademickim 1940/1941. Początkowo miało to być studium politechniczne przy Uniwersytecie Poznańskim z odrębną dyrekcją. Wybuch wojny uniemożliwił realizację ambitnych i perspektywicznych planów.
Był utalentowanym pedagogiem, ogromnie lubianym przez młodzież. Jako opiekun Koła Mechaników organizował wycieczki do większych, nowocześniejszych fabryk polskich.
W ankietach wypełnianych przez przedwojennych studentów z okazji zjazdu w 1978 roku studenci wspominają jego bezpośredni sposób bycia, przyjacielski stosunek do studentów oraz to, że zawsze był z nimi, rozumiał ich i uważał, że uzasadnione są bunty i rozruchy mające na celu wywalczenie większych praw dla uczelni.
Jako rektor osiągnął więc ład i porozumienie z niespokojną uprzednio bracią studencką, która od 1922 roku do 1937 organizowała strajki studenckie.
Uczelnia kształciła na dobrym poziomie, wykładali tu twórcy nauki na światowym poziomie, których reprezentowali nie tylko lwowianie, m.in. Wacław Moszyński, twórca polskiego układu pasowań średnic, polskich norm sprawdzianowych, autor opracowań teoretycznych podstaw tolerancji wymiarów na zasadach wymienności całkowitej i częściowej opartej o rachunek prawdopodobieństwa, a także zasad wymiarowania i tolerancji rysunków części maszyn. Na jego podręcznikach kształciło się wiele pokoleń inżynierów, również w okresie po II wojnie światowej. Światową sławę zyskały też odkrycia matematyczne Władysława Ślebodzińskiego, nazywane dziś powierzchniami jego imienia. Profesorem tej uczelni był Marian Rejewski, główny twórca Enigmy (z Jerzym Różyckim i Henrykiem Zygalskim), urządzenia, które w 1932 roku złamało niemiecki szyfrogram. W 1939 roku przekazano je wywiadowi Francji i Anglii, zatem miało ważny udział w pokonaniu armii Hitlera i zakończeniu II wojny światowej.
Wielu wykładowców było doświadczonymi praktykami np. Bolesław Orgelbrand, Stanisław Rejowicz, niektórzy cechowali się intuicją inżynierską w rozwiązaniach technicznych, m.in. lwowiak Konrad Wilczkowski.
Absolwenci więc byli doskonale przygotowani do pracy w produkcji przemysłowej, mieli cenne kwalifikacje w pełni uznawane i wysoko cenione przez przemysł i administrację państwową. Chętnie ich zatrudniano, nawet w okresie bezrobocia, zwłaszcza w nowo powstającym Centralnym Okręgu Przemysłowym. Wyjątkowa w tej uczelni aktywna, bojowa postawa absolwentów w walce o wyższą rangę tej typowo inżynierskiej Szkoły, zdołała wywalczyć tylko tytuł technologa dla absolwentów (tytuł inżyniera otrzymali wstecz wszyscy absolwenci tej uczelni, dopiero w 1947 roku).
Wzruszające były wypowiedzi dawnych studentów Tadeusza Świeżawskiego o swoim ukochanym profesorze. Zapamiętali jego charakterystyczny, pokrzepiający gest, pokładania dłoni na ramieniu studenta-rozmówcy. I jak to studenci, pełni humoru i dowcipu, niektórym wykładowcom nadawali przezwiska, innych przedstawiali w karykaturach. Wśród tych Tadeusz Paprzyca Świeżawski przedstawiony jest jako elegancki mężczyzna w kompletnym garniturze wieczorowym z tzw. jaskółką, kamizelką i krawatem, trzymający w rękach model maszyny parowej, w tle umieszczono pole, na którym pracuje maszyna (może pług parowy), przed nią stojący mężczyzna i pochylona kobieta przy pracach polowych. Obrazek zaopatrzony jest w tekst przypisywany T. Świeżawskiemu: By na polu było ładne proso, chłop widłami gnój rozrzucał boso.
Prócz dobrego imienia, pozostały po nim publikacje, kilka książek, głównie na temat stosowania nowoczesnych maszyn w rolnictwie. Artykuły publikował na łamach Poradnika Gospodarskiego, Czasopisma Technicznego. Przeglądu Technicznego.
Był żonaty z Marią, z domu Ottmann, śpiewaczką operową, potomstwa nie zostawił. Zmarł w lipcu 1938 roku w Muszynie. Nie doczekał więc rezultatów swoich starań o powołanie politechniki w Poznaniu, a także przyznania tytułu inżyniera swoim ukochanym absolwentom.
Teczka jego dokumentów archiwalnych w uczelni zginęła w czasie wojny. Natomiast Archiwum Państwowe w Poznaniu ma zarejestrowane niektóre jego dane osobowe w kartotece mieszkańców Poznania. Najdawniejsze zapisy, dotyczące rodziny, na dokumencie chrztu, przechowuje Archiwum Diecezjalne w Przemyślu.
Wszystkie historyczne publikacje ukazujące się w Politechnice Poznańskiej lub powstające w jej kręgu, sławią postać i dokonania wspaniałego człowieka i profesora tej uczelni Tadeusza Paprzycy Świeżawskiego, rodem z ziemi lwowskiej.

„SOKÓŁ” WE LWOWIE

POCZĄTKI   TOWARZYSTWA  GIMNASTYCZNEGO  „SOKÓŁ”  WE   LWOWIE

Iwo Werschler

Dziadek Autora Franciszek Werschler z siostrą Julią
Dziadek Autora Franciszek Werschler z siostrą Julią

Po upadku powstania styczniowego, gdy załamały się romantyczne nadzieje na rychłe wyzwolenie Pol-ski spod zaborów, wśród młodej inteligencji rodził się sprzeciw wobec spisków i walki zbrojnej, a zwyciężały poglądy pozytywistyczne. Wśród nowych haseł pojawiało się również wezwanie do walki z gnuśnością fizyczną narodu. Przykład do naśladowania dawali nam Czesi, którzy podobnie jak mieszkańcy Galicji znajdowali się pod austriackim panowaniem, a w epoce swego odrodzenia narodowego zwrócili uwagę na znaczenie tężyzny fizycznej jako podstawy rozwoju duchowego, w myśl rzymskiego hasła: Mens sana in corpore sano.
Pod tym wpływem z inicjatywą założenia towarzystwa gimnastycznego we Lwowie wystąpili w 1866 r. akademicy Klemens Żukotyński i Ludwik Goltental,  do których dołączył Jan Żalplachta, major z powstania 1863 r.  Do zatwierdzenia nowej organizacji pozyskano też dra Józefa Millereta, radnego miasta Lwowa, i lekarza domowego ówczesnego namiestnika Agenora hr. Gołuchowskiego. Jeszcze w 1866 r. opracowano statut towarzystwa, który zatwierdzony został 7 lutego 1867 r.; w statucie nie znalazła się jeszcze nazwa „Sokół”, którą umieszczono tam dopiero w 1869 r. Natomiast w marcu, w ratuszu lwowskim, odbyło się zebranie wyborcze, na którym powołano władze organizacji; prezesem został dr J. Milleret. Wkrótce też utworzono stanowisko dyrektora, które objął dziennikarz Jan Dobrzański.
Natychmiast przystąpiono do organizowania ćwiczeń fizycznych. Zaczęto od nauki szermierki, którą prowadził „mistrz w swym zawodzie”, Achilles Marie. Miejscem ćwiczeń była początkowo sala w budynku przy ul. Jagiellońskiej 11; latem ćwiczono na wolnym powietrzu. Wkrótce wynajęto lokal w tzw. „pałacu”, dawnej restauracji Hecht`a,  na którego miejscu stoi obecnie gmach uniwersytetu przy ogrodzie  miejskim, dawnym jezuickim. Dopiero w 1884 r. wzniesiono okazałą siedzibę „Sokoła” lwowskiego. Został nią gmach zbudowany na rogu ulic Zimorowicza i Sokoła, z głównym wejściem od Zimorowicza. W budynku tym znajdowała się m. in. duża sala gimnastyczna o powierzchni 377 m2 i wysokości 9,40 m. Przyrządy i przybory gimnastyczne zakupił Jan Dobrzański.
Od początku „Sokół” koncentrował swą działalność wokół rozwoju tężyzny fizycznej. Dominowało jednak przekonanie, że powołaniem Towarzystwa jest jedynie rozwijanie gimnastyki wśród młodocianych. Pierwsi członkowie „Sokoła” byli przeważnie ludźmi starszymi, którzy zawiązali Towarzystwo raczej dla szerzenia i podtrzymywania gimnastyki wśród młodzieży szkolnej. Dla starszych, gimnastyka traktowana była jako „coś niemal ubliżającego”. Ówczesny system ćwiczeń dążył do osiągnięcia i wywołania efektów akrobatycznych i w gimnastyce jako takiej nie dostrzegał środka do celu, a raczej – sam cel. Ćwiczenia gimnastyczne od maja 1867 r. prowadził Wenanty Piasecki. Miał on duże doświadczenie, gdyż przebywając w latach 1859-62 w Szwajcarii odbywał praktykę wodoleczniczą, uprawiał gimnastykę i był członkiem Tow. Gimnastycznego w St. Gallen. Później zaś, w Dreźnie, uczył się teorii wychowania fizycznego, a po krótkiej przerwie spowodowanej udziałem w powstaniu styczniowym, wrócił do Galicji  i w latach 1865-7 uczył gimnastyki w szkole miejskiej w Krakowie. Tam też, nieco później, uzyskał stopień doktora medycyny na Uniwersytecie Jagiellońskim (we Lwowie nie było wtedy wydziału medycznego). Po W. Piaseckim uczył we Lwowie gimnastyki S. Szytyliński z Tarnopola, działający równocześnie w korpusie straży ogniowej. Na mocy umowy z Radą Miejską Lwowa, prowadzono zajęcia z gimnastyki w szkołach ludowych oraz dla kandydatów na nauczycieli. Z czasem „Sokół” zajął się całością wychowania fizycznego, a więc lekkoatletyką, kolarstwem, pływaniem, łyżwiarstwem, strzelectwem itp. Właśnie podczas II Zlotu Sokolego z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie, w 1894 r., doszło do rozegrania pierwszego publicznego meczu piłki nożnej na ziemiach polskich.
„Sokół” prowadził także działalność krajoznawczą organizując wycieczki, zrazu do pobliskich miejscowości jak Lubień Wielki nad Wereszycą (uzdrowisko położone o 21 km od Lwowa), czy Żółkiew, a później do Krakowa i Wieliczki, w Tatry, a nawet do Wiednia. W lipcu 1868 r. urządzono wycieczkę do Poznania, podczas której „Sokół” lwowski był po drodze witany przez niemieckie „Turnvereiny”, a w stolicy Wielkopolski podejmowany przez rodaków z zaboru pruskiego ze staropolską serdecznością i gościnnością.
W celu zdobywania funduszów na swą działalność, „Sokół” urządzał bale dla publiczności, a także wystawiał amatorskie przedstawienia teatralne.

Dziadek i Pradziadek w Krakowie
Delegaci "Sokoła" ze Lwowa Ferdynand i Franciszek Dobias (ojciec i syn) na uroczystości odsłonięcia "Pomnika Grunwaldzkiego" w Krakowie 15 lipca 1910 r.

Początkowo prowadzono działalność jedynie na obszarze Lwowa i Dublan. Jednak już w listopadzie 1867 r. wyszła ustawa o stowarzyszeniach dopuszczająca tworzenie filii poza siedzibą Towarzystwa. Z inicjatywy prezesa Millereta uchwalono na II walnym zgromadzeniu TG „Sokół”, w tymże roku, utworze-nie lwowskiej ochotniczej straży pożarnej. Powstała ona z członków Towarzystwa. Posiadała jednak zupełną autonomię w jego ramach. Dopiero w 1875 r. odłączyła się, zachowując tylko wspólną nazwę „Sokół” i godło.
W l. 1870-71 nastąpiły zmiany w kierownictwie Towarzystwa. Godność prezesa złożył dr Milleret, a na jego miejsce walne zgromadzenie powołało Jana Dobrzańskiego, który funkcję tę pełnił do śmierci (29.05.1886). J. Dobrzański został też pierwszym honorowym członkiem lwowskiego „Sokoła”.
Przyjrzyjmy się teraz ewolucji stroju sokolego. Rozróżnić tu trzeba: strój ćwiczebny i strój uroczysty czyli mundur. Pierwszy strój ćwiczebny zaprowadził naczelnik „Sokoła” lwowskiego od 1873 r., Franciszek Hochman, który zastał w Towarzystwie płatną instytucję przodowników. Hochman wprowadził zasadę bezpłatności przodownictwa, traktowanego jako funkcja zaszczytna. Strój ćwiczebny przyjęty na wniosek Hochmana składał się z bluzy bufiastej z płótna żaglowego, tzw. garibaldki przepasanej paskiem, i ze spodni. Po raz pierwszy publicznie ćwiczono w tym stroju na 12 rocznicę założenia „Sokoła”, w 1879 r.  Trzeba zaznaczyć, że obnażanie ramion i karku uważano wówczas za niewłaściwe. Mówiono o „bezczelnej nagości”. 2 grudnia 1884 r., na otwarciu własnej sali w nowym gmachu „Sokoła”, ćwiczący wystąpili już w białych trykotowych koszulkach. Stał się więc, jak mówiono wtedy we Lwowie, „okrutny szkandał”. W roku następnym wprowadzono tzw. meszty, czyli rodzaj półbutów. Po powrocie ze zlotu „Sokołów” w Pradze, w 1891 r., dokonano jeszcze jednej zmiany w stroju ćwiczebnym. Podczas występów publicznych zawodnicy ubrani byli w białe koszulki trykotowe z krótkimi rękawami i obszywką amarantową, siwe trykotowe spodnie z amarantowym paskiem, czarne meszty i czapkę sokolą. W 1875 r. Hochman ustąpił ze swego stanowiska, a kierownictwo techniczne objął Antoni Durski.
A oto jak rozwijał się strój paradny, czyli mundur sokoli. Już 16 listopada 1867 r. uchwalono, że członkowie „Sokoła” mają używać stroju składającego się z żupanika szarego koloru, amarantowej krawatki, czarnego pasa z srebrnym sokolikiem na klamrze, do tego szarych spodni, butów z cholewami i szarego kapelusza myśliwskiego z piórem sokolim. Taki strój sprawiło sobie jednak tylko kilku ówczesnych Sokołów. Wobec tego, na wniosek J. Dobrzańskiego, uchwalono w 1870 r., że Sokoły mają mieć jednolity strój. W tej sprawie jednak dopiero 11 maja 1885 r. Wydział przyjął odpowiednią uchwałę. Zakładała ona, że w skład umundurowania wchodziły: czamarka (rodzaj okrycia wierzchniego zapinanego na guziki aż pod szyję), czapka „batorówka” z denkiem rogatym, karmazynowa koszula i pantalony założone w buty z cholewami. (Tu warto wspomnieć, że w Wielkopolsce, wskutek żądania władz pruskich nie można było nosić koszul karmazynowych lecz niebieskie). W 1886 r. Wydział uchwalił, że członkowie „Sokoła” mają prawo używać stroju i oznak sokolich w obrębie gmachu Towarzystwa oraz podczas uroczystości, zabaw, wycieczek „urządzonych lub przyzwolonych przez Wydział”.
Organem TG „Sokół” był ukazujący się od 1.04.1881 r. Przewodnik Gimnastyczny, który otrzymywał każdy członek bezpłatnie. Dla Towarzystwa pieśń skomponował Wilhelm Czerwiński, a słowa napisał J. Lam. Oto jej początek:

Ospały i gnuśny zgrzybiały ten świat
Na nowe on życia koleje,
Z wygodnej pościeli nie dźwiga się rad
I duch i ciało w nim mdleje.
Hej Bracia Sokoły dodajmy mu sił
By ruchu zapragnął by powstał i żył.

Pod koniec XIX w. „Sokół” znajdował się pod ideowym wpływem stronnictwa narodowo-demokratycznego. Jednak rozwijający się w Galicji od 1908 r. ruch niepodległościowy stawiający na przygotowanie do konfliktu między zaborcami, wpływał również na umysły jego członków. Stąd w ramach „Sokoła” powstały stałe drużyny polowe, z których rekrutowało się następnie wielu bojowników o Wolną i Niepodległą Polskę w latach 1914- 1921.

XV DNI LWOWA I KRESÓW W POZNANIU

4 stycznia 2012 r. na zebraniu Zarządu Oddziału przedstawiony został program XV Dni Lwowa i Kresów w Poznaniu. Temat: „Wielkopolanie Kresom – Wzajemne relacje, udział Wielkopolan w życiu naukowym i kulturalnym Lwowa i Kresów”.  Planowany ramowy program przedstawia się następująco:

– Wystawa w hallu Urzędu Wojewódzkiego

– Prelekcja zaproszonego gościa w Domu Polonii

– Uroczysta inauguracja Dni Lwowa i Kresów w Urzędzie Miasta Poznania

– Msza św. za pomordowanych i poległych na Kresach oraz za członków poznańskiego Oddziału TML i KPW

– Piknik lwowski na Starym Rynku lub na stadionie

– Biesiada w Restauracji Kresowej

– Mecz piłki nożnej Pogoń Lwów z Wartą Poznań

– Koncert zespołu kresowego w Lesznie

Dni Lwowa i Kresów planowane są na 15-16 września. W ramach uroczystości odbędą się trzy koncerty Wojciecha Habeli z Krakowa: podczas inauguracji, w Restauracji „Meridian” i w Restauracji Kresowej oraz  zespołu „Vivaty” na Starym Rynku lub stadionie. Opublikowane zostaną okolicznościowe wydawnictwa. Wszystkie punkty programu znajdują się obecnie w sferze szczegółowych opracowań.

Nasze przedsięwzięcia zależne są od możliwości finansowych. Staramy się o pozyskanie środków od „dobrodziejów”. Mamy nadzieję, że uda nam się  zdobyć pieniądze na pokrycie kosztów imprez, przyjazd artystów itp. Wszystkich, którzy chcieli by w tej materii nam pomóc prosimy o kontakt.

Wielkopolanie dla Lwowa

POMOC  WIELKOPOLSKI  DLA  LWOWA  PODCZAS  WOJNY  Z  UKRAIŃCAMI  W  1919  ROKU
Iwo Werschler

Trwało jeszcze powstanie wielkopolskie, toczyły się zacięte boje z Niemcami, gdy Dowództwo Główne, sprawowane od 11 stycznia 1919 roku przez gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego, podjęło decyzję o pospieszeniu z pomocą walczącemu z Ukraińcami Lwowowi.
Dotychczasowe związki Poznania ze Lwowem, dwu kresowych wówczas miast polskich, były od dawna ożywione. Dlatego Wielkopolska z niepokojem śledziła trwające od 1 listopada 1918 roku zmagania polskiej społeczności Lwowa z siłami ukraińskimi. Prasa poznańska od początku tych walk prawie codziennie przynosiła o nich nowe wiadomości. Po wyparciu Ukraińców ze Lwowa, 22 listopada 1918 r., dzięki odsieczy, jaką dowodził ppłk M. Karaszewicz-Tokarzewski, sytuacja Polaków w mieście nadal była ciężka. Przez kilka miesięcy linia bojowa biegła tuż za rogatkami. Na miasto spadały pociski artyleryjskie. Łączność z resztą ziem polskich utrzymywano jedynie przez linię kolejową Lwów – Przemyśl, ale i ona była kilkakrotnie przerywana. Ludność Lwowa cierpiała wszelki niedostatek. Brakowało wody, prądu i gazu, a przede wszystkim – żywności. Nie kursowały tramwaje. Aby zmienić tę sytuację, Józef Piłsudski wprowadził do akcji sformowaną w rejonie Rawy Ruskiej kilkutysięczną grupę operacyjną pod dowództwem gen. J. Romera. W wyniku jej działań obrona Lwowa została wzmocniona przybyłymi posiłkami. Gen. Romerowi nie udało się jednak wyzwolić obszaru na północ od linii kolejowej biegnącej do Przemyśla, wskutek czego utrzymywała się blokada miasta.
Tymczasem Komenda obrony Lwowa zwróciła się o pomoc do Dowództwa Głównego Wojsk Wielkopolskich. Do Poznania udał się także premier I. J. Paderewski z misją przedstawienia trudnej sytuacji i z apelem o pospieszenie z odsieczą. Już wcześniej otrzymał Lwów z Wielkopolski pomoc materialną. Między innymi w styczniu wysłano z Poznania transport żywności i materiałów sanitarnych. W lutym zaś dotarł do Lwowa pociąg wiozący ziemniaki, żyto, cukier i odzież. Pomoc ta witana była owacyjnie.
Gen. J. Dowbor-Muśnicki zdawał sobie jednak sprawę, że udzielenie pomocy militarnej, mającej znaczenie podstawowe, jest rzeczą ryzykowną i będzie stanowiło wielką ofiarę ze strony Wielkopolski. Poznańskie bowiem nadal było zagrożone przez Niemców. Nie chcieli oni oddać terytoriów, które miano przydzielić Polsce na zachodzie, i rozwijały agitację za stawieniem zbrojnego oporu.
W tych warunkach dowódca wojsk powstańczych zdecydował się najpierw na wsparcie rodaków w Małopolsce Wschodniej siłami ochotniczymi. Na jego apel sformowano tzw. ochotniczą kompanię poznańsko-lwowską, której dowódcą został ppor. Jan Ciaciuch. Kompania liczyła 204 żołnierzy, a już w trakcie walk była dwukrotnie wzmacniana posiłkami w łącznej ilości 80 osób. Przez Przemyśl dotarto do Sądowej Wiszni, gdzie kompanię oddano pod dowództwo gen. F. Aleksandrowicza. Udział Wielkopolan w walkach rozpoczął się w rejonie Gródka Jagiellońskiego. W walkach pod Gródkiem kompania odznaczyła się zdobywając kilka wsi, a w nich cenny sprzęt bojowy. Poniosła też straty w zabitych i rannych. 19 marca 1919 r. dowódca i oficerowie kompanii odebrali gratulacje od generałów Aleksandrowicza, Iwaszkiewicza i Rozwadowskiego, a już w dniu następnym Wielkopolanie byli owacyjnie witani we Lwowie. W połowie kwietnia kompania ppor. Ciaciucha została wcielona do 1 pułku Strzelców Lwowskich. W jego składzie bohatersko walczyła podczas ofensywy wielkanocnej zdobywając kolejne miejscowości. Następnym etapem walk Wielkopolan był udział w bojach o Jaryczów Nowy i dalej, aż po rzekę Seret. W czerwcu kompanię skierowano na najbardziej zagrożony odcinek frontu w okolicach Zborowa. Polskie wojsko znalazło się tam w trudnej sytuacji i musiało się cofać pod naporem kontrofensywy ukraińskiej. W czasie tych bojów Wielkopolanie znowu wyróżnili się męstwem i karnością, dzięki czemu na bronionym odcinku nie tylko odpierali ataki nieprzyjaciela, ale i sami przechodzili do kontrataków. Gdy z kolei Polacy przystąpili do ofensywy, kompania ppor. Ciaciucha znalazła się w składzie 6 Dywizji Strzelców w Armii gen. J. Hallera. Dzielna postawa Wielkopolan spotkała się znowu z pochwałą dowództwa. W specjalnym rozkazie gen. W. Iwaszkiewicz podkreślił, że od początku walk o Lwów byli oni wzorem waleczności i dyscypliny oraz wysokiego poczucia obywatelskiego, co przejawiło się w tym, iż ludność cywilna nie zgłaszała żadnych skarg pod ich adresem. Na początku sierpnia kompania wyjechała do Poznania. Wróciło ogółem 226 ludzi. W walkach o Lwów poległo 11, a 58 odniosło rany. Wszystkim żołnierzom i oficerom kompanii, Naczelna Komenda WP we Lwowie nadała „za dzielność i trudy poniesione w bojach o całość i niepodległość Rzeczypospolitej w czasie walk o obronę Lwowa od 12 marca do 1 lipca 1919 r.”, – Krzyż Obrony Lwowa.
Tymczasem gen. Muśnicki, po rozmowach z premierem Paderewskim, biorąc pod uwagę trwanie rozejmu z Niemcami, podjął decyzję o skierowaniu pod Lwów większych sił. Tak więc do dyspozycji gen. Iwaszkiewicza wyjechała Grupa Wielkopolska dowodzona przez płka Daniela Konarzewskiego. Składała się ona ze sztabu, 1 pułku Strzelców Wielkopolskich, I dywizjonu 1 pułku artylerii polowej, eskadry lotniczej i plutonu łączności. W sumie 3873 ludzi. Miejscem koncentracji była znów Sądowa Wisznia. Grupie Konarzewskiego przydzielono zadanie wykonania głównego uderzenia na siły Ukraińskiej Armii Halickiej w okolicach Gródka Jagiellońskiego, celem przebicia pierścienia okalającego Lwów. Natarcie rozpoczęte o świcie 17 marca i kontynuowane następnego dnia, przyniosło pełny sukces. Grupa Wielkopolska osiągnęła linię Milatyn – Koców  – Wołczuchy. Ukraińcy panicznie cofali się przed karnymi i dobrze wyekwipowanymi Wielkopolanami. Wystarczył okrzyk: „biskupi idą!”, a w szeregach ich powstawał zamęt (tu trzeba wyjaśnić, że „biskupami” nazywano żołnierzy poznańskich z powodu wysokich rogatywek, jakie nosili). W wyniku dalszych działań Wielkopolanie nawiązali łączność z oddziałami polskimi dowodzonymi przez płka W. Sikorskiego, dotarli do Gródka Jagiellońskiego i ostatecznie przerwali pierścień otaczający Lwów. Sukces ten doceniło Naczelne Dowództwo, a gen. Iwaszkiewicz w rozkazie z 19 marca stwierdził, że „żelazne zastępy Wielkopolan pod dowództwem płka Konarzewskiego brawurowym atakiem (…) wpłynęły na zwycięstwo”. Kolejnym ich sukcesem był wybitny udział w oswobodzeniu Lwowa od ostrzału artyleryjskiego jaki prowadziła UHA od południowego zachodu. O świcie 19 kwietnia Wielkopolanie uczestniczyli w natarciu na wsie Glinnę i Nawarię. Po zdobyciu tych miejscowości zmuszono Ukraińców do opuszczenia wzgórz, z których dotąd nękali ogniem artyleryjskim Lwów.
W maju rozpoczęła się ofensywa polska w Małopolsce Wschodniej. Miała ona za zadanie oskrzydlić siły wroga pod Lwowem i Samborem. Dowództwo sprawował gen. Haller. Grupa Wielkopolska przetransportowana do Gródka Jagiellońskiego  nacierała na umocnione pozycje nieprzyjacielskie. 16 maja uderzyła na Komarno, następnie na Mikołajów i ostatecznie zajęła Stryj. Po kilkudniowym pobycie w Stryju, Wielkopolanie wyjechali do Lwowa, skąd po krótkim odpoczynku wyruszyli w drogę powrotną do Poznania. Tam powitano ich uroczyście, a sztandar 1 p. Strz. Wlkp. udekorowany został szarfą z napisem: Za obronę Kresów Wschodnich.
Przyczyną odwołania Grupy Wielkopolskiej z frontu małopolskiego była sytuacja na zachodzie. Jak wiadomo, w Paryżu obradowała w tym czasie konferencja mająca za zadanie wypracować tekst traktatu pokojowego z Niemcami. Gdy na początku maja ogłoszono jego projekt, przez Niemcy przeszła fala protestów. Gotowi przeciwstawić się realizacji tego projektu siłą, Niemcy zaczęli koncentrować wojska wokół granicy z Polską. Siły ich przekroczyły 200 tys. żołnierzy. Zagrożenie to zmusiło Naczelne Dowództwo polskie do organizowania frontu antyniemieckiego, a Komisariat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu powierzył Piłsudskiemu Armię Wielkopolską. W czerwcu 1919 r. Armia Polska w całości podporządkowana została dowódcy wojsk państw sprzymierzonych i stowarzyszonych – marszałkowi F. Foch`owi.
Po podpisaniu traktatu wersalskiego, gdy zagrożenie minęło, Grupa Wielkopolska  licząca teraz  4442 żołnierzy, tym razem pod dowództwem gen. D. Konarzewskiego, ponownie skierowana została na front wojny z Ukraińcami. Skoncentrowana nad Gniłą Lipą, ruszyła do natarcia w kierunku Brzeżan. Akcję obserwował J. Piłsudski, który podziękował Wielkopolanom za mężną postawę. Po zajęciu Brzeżan Grupa prawie bez walki zajęła szereg miejscowości między Złotą Lipą a Seretem. W ostatnim dniu ofensywy natomiast, brawurowym natarciem zdobyła Husiatyn.  Po wyparciu UHA za Zbrucz, Grupę gen. Konarzewskiego skierowano na Wołyń.
Opisując udział Wielkopolan w walkach o Lwów i Małopolskę Wschodnią, wspomnieć należy także o „Szpitalu Lwów”. Był to szpital polowy zorganizowany w Poznaniu pod komendą mjra lek. Emanuela Twórza. Do Lwowa przybył on z wyposażeniem i personelem. Służył tak GW jak i innym oddziałom podległym Naczelnej Komendzie Obrony Lwowa.
Na koniec słów kilka poświęcić należy Wielkopolanom poległym w walce o Lwów i Kresy Wschodnie. Profesor Nicieja, w swojej pomnikowej książce o cmentarzu Obrońców Lwowa pisze, że „trudno ustalić, ilu Wielkopolan padło w walkach o Lwów”. Na łyczakowskim Campo Santo mieli oni symboliczną kwaterę. Wielu bowiem ekshumowano później, a szczątki zabrano do stron rodzinnych. Przed II wojną kwaterą wielkopolską opiekowali się uczniowie paru szkół lwowskich. Jak powiedział podczas zbiorowego pogrzebu żołnierzy 1 p. Strzelców Wielkopolskich poległych pod Lwowem ich kapelan ks. K. Stankowski „ledwośmy sami zrzucili z siebie jarzmo niemieckiej niewoli, (…) a już pośpieszyliśmy na odsiecz Lwowa, bośmy dzieci jednej ojczyzny i jednego narodu”. W tamtej epoce miłość ojczyzny, patriotyzm, nie były czczym frazesem.

Źródła:
–    Czubiński Antoni, Powstanie wielkopolskie 1918 – 1919. Geneza – charakter – znaczenie, Poznań 1978;
–    Łukomski G., Partacz Cz., Polak B., Wojna polsko-ukraińska  1918 – 1919, Warszawa 1994;
–    Muśnicki Dowbor Józef jen., Moje wspomnienia, Poznań 1936;
–    Nicieja Stanisław S., Cmentarz Obrońców Lwowa, Wrocław 1990;
–    Polak Bogusław, Z Wielkopolski do Lwowa 1919 r., „Nurt” nr 11/1989;
–    Romer Jan gen., Pamiętniki, Lwów 1938.

Nowe władze poznańskiego Oddziału TML i KPW

W dniu 19 grudnia 2011 r. odbyły się wybory do Zarządu, Komisji Rewizyjnej oraz Sądu Koleżeńskiego poznańskiego Oddziału TML i KPW.  Zebrani poprzez głosowanie przyjęli sprawozdania ustępującego Zarządu, Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego. Wybory do nowych władz odbyły się w trybie jawnym. Skład Zarządu ukonstytuował się w dniu 28 grudnia 2011 r.

Członkowie Zarządu:

Łączkowska Bożena – prezes

Dobias-Telesińska Hanna – wiceprezes

Łukasiewicz Stanisław – wiceprezes

Furmaniuk Janusz – prezydium

Matkowski Włodzimierz – prezydium

Bereźnicka Irena

Butowska Wanda

Kołodziej Jacek

Kwinecka Katarzyna

Opiat Władysław

Tyszarska-Skołuda Krystyna

Zastępcy członków Zarządu:

Kuczyński Andrzej

Lebiedź Jarosław

Podbielski Edmund

Szwarc Danuta

 

Komisja Rewizyjna:

Stoińska Krystyna – przewodnicząca

Budzyńska Zofia

Drausowska-Kuleczka Ewa

Zastępca członków Komisji Rewizyjnej:

Polska Dorota

 

Sąd Koleżeński:

Robak Henryk – przewodniczący

Dobias-Kotkowska Bożena

Werschler Iwo

Zastępca członków Sądu Koleżeńskiego:

Wysoczański Józef