30 LAT „GŁOSÓW PODOLAN”

30 lat „Głosów Podolan

Od redakcji: W listopadzie br. mija 30 od wydania 1 numeru „Głosów Podolan”, z tej okazji poprosiliśmy o artykuł pana prof. Wiesława Barczyka z Warszawy – ostatniego żyjącego członka dawnego „warszawskiego” składu redakcji. Pan Profesor przyjął naszą prośbę bardzo chętnie – czego dowodem jest poniższy tekst:

„30 lat minęło” To słowa z bardzo kiedyś popularnej piosenki, lekko zmienione, ale bardzo pasujące do obecnej chwili. Mija bowiem 30 rocznica powstania Klubu „Podole” oraz Biuletynu „Głosy Podolan” przy Stołecznym Oddziale Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Obecnie w Warszawie Klub „Podole” ze względu na brak członków odchodzi w cień zapomnienia. Chcąc cokolwiek napisać o Klubie trzeba jednocześnie pamiętać o roli i działalności pani Ireny Kotowicz. Bez jej zapału i poświęcenia nie powstałby ani Klub, ani też wymarzone przez nią wydawnictwo. Warto też wspomnieć członków zespołu redakcyjnego, którzy bezinteresownie poświęcili swój czas dla dobra wydawnictwa, a którzy odeszli już do lepszego świata.

Warto w 30 rocznicę przypomnieć początki Klubu „Podole”.

W marcu 1993 roku został rozwiązany Klub „Kresowy”, który działał przy Stołecznym Oddziale Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. (zajmował się głównie Lwowem). W jego miejsce powstało pięć regionalnych Klubów, między innymi Klub „Podole”. Początkowo jego członkami byli tylko dawni mieszkańcy Czortkowa i okolicy. Ale ponieważ Czortkowian było niewielu (około 20) zaproszono do Klubu wszystkich Kresowiaków z całego województwa tarnopolskiego. W efekcie Klub rozrósł się do ponad 100 osób.

Zebranie organizacyjno-wyborcze odbyło się 15 marca 1993 roku. W skład zarządu weszli – przewodnicząca: Irena Kotowicz; wiceprzewodniczący – Zbigniew Andruchów; członkowie zarządu – Jerzy Stopa i Stanisław Z. Skotnicki; Stanisława Wiśniewska – została sekretarzem, a Zbigniew Raszczuk – skarbnikiem. Ustalono ramowy projekt klubu oraz uchwalono statut klubu, według którego wybory zarządu miały odbywać się co cztery lata. Wielokrotnie zmieniali się członkowie zarządu, ale prezesem Klubu pozostawała zawsze, aż do śmierci pani Ireny Kotowicz.

Pierwsze zebrania Klubu odbywały się w dawnym lokalu Klubu „Kresowiak”, w lokalu Kasyna Podoficerskiego na terenie koszar LWP przy ul. Rakowieckiej 2 (skrzyżowanie z ul. Puławską). Był to lokal zbyt mały i nie mieścili się w nim wszyscy członkowie. Dzięki znajomości pani Ireny Kotowicz z o. Reginaldem (Stanisławem) Wiśniowskim – Dominikaninem i ks. Januszem Popławskim uzyskaliśmy lokal w klasztorze oo Dominikanów przy kościele św. Jacka przy ulicy Freta na Starym Mieście – ogromną salę w dawnej kaplicy klasztornej. Było nam tam bardzo dobrze z dwóch względów: po pierwsze, wszyscy członkowie mieścili się w niej, po drugie, czynsz ustalony przez oo. Dominikanów nie był wysoki.

Wszelkie opłaty były dla Klubu od samego początku wielkim problemem. Klub „Podole” był samodzielną organizacją społeczną, niemającą żadnej dotacji. Składki członkowskie pobierał w całości Stołeczny Oddział TLMiKPW. Przez pierwsze miesiące opłacał czynsz Stołeczny Oddział, ale odmówił dalszych opłat. Dla zarządu Klubu najważniejszym zadaniem było uzgodnienie dalszego finansowania opłat Klubu przez Stołeczny Oddział. Po długich rozmowach i targach uzgodniono fundusz. Nastąpił podział składki członkowskiej 50% dla Stołecznego Oddziału i 50% dla nowego Klubu na pokrycie wszystkich kosztów Klubu „Podole” w tym wynajęcia lokalu.

W miarę upływu lat, kiedy zaczęło ubywać członków Klubu, byli to na ogół starsi ludzie, którzy umierali. Tym samym zmniejszały się nasze wpływy członkowskie. Byliśmy zmuszeni do szukania mniejszych i tańszych pomieszczeń. Tak zaczęła się wędrówka po Warszawie. Pierwszy lokal został wynajęty od miasta przy ul. Poznańskiej 33 (obok budynku przedwojennej Ambasady Radzieckiej). Następny lokal w Muzeum Miasta Warszawy przy ul. Nowomiejskiej 1 na Starym Mieście, kolejny w prywatnej willi przy ul. Wawelskiej 1 (róg Al. Niepodległości).W końcu powrót do gmachu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie sala wynajmowana była tylko na określone godziny. W ostatnich latach wystarczał już tylko pokój sekretariatu TMLiKPW Stołecznego Oddziału. Na ostatnim zebraniu z początkowych ponad stu członków pozostało aktywnych 7.

Przez trzydzieści lat statut się nie zmieniał i zebrania odbywały się regularnie raz w miesiącu (zawsze w pierwszy wtorek miesiąca o godz. 16.00). Były to zebrania tematyczne z zaproszonymi specjalistami, albo spotkania towarzyskie przy herbatce. Dodatkowo były też spotkania okazjonalne, związane ze świętami „jajeczkiem wielkanocnym” i opłatkiem Bożenarodzeniowym.

Do zajęć charytatywnych prowadzonych przez Klub zaliczyć należy pomoc udzielaną Polakom na Ukrainie. Przez kilka lat przed każdymi świętami pomagaliśmy przy organizowaniu paczek żywnościowych oraz podręczników do nauki języka polskiego dla Polaków mieszkających na Ukrainie. „Paczkowanie” obywało się nie u nas w Klubie, tylko w kościele św. Teresy przy ul Tamka. Nagrodą dla paczkowicza, (a była, to ciężka praca – każda paczka ważyła około 10 kg.), była możliwość przekazania co 10 paczki wybranej rodzinie na Ukrainie. Niestety to się szybko skończyło, gdyż Ukraińcy przestali przyjmowali paczki żywnościowe uzasadniając to tym, że u nich żywności jest pod dostatkiem. Brakuje dolarów, więc przesyłajcie je swoim rodzinom zamiast żywności. A to w Polsce w tym czasie ze względu na trzy rodzaje wymiany było zupełnie nieopłacalne (wymiana bankowa, peweksowa i cinkciarska).

Dodatkową działalnością było organizowanie imprez kulturalnych np.: „Dni Lwowa”, występów Teatru Polskiego ze Lwowa, polskich zespołów regionalnych i chórów kościelnych oraz kolonii letnich dla polskich dzieci z Ukrainy w Warszawie

Organizowaliśmy także dorocznie początkowo dwie, a w późniejszych latach jedną autokarową wycieczkę na Ukrainę sami lub przy współpracy z Klubem Opolskim. Wycieczki były organizowane do różnych miejscowości, najczęściej do Czortkowa, Tarnopola, Skałatu lub innego miasta, gdzie uczestnicy odwiedzali swoje rodziny; wycieczki pielgrzymki do odbudowanych przez Polaków kościołów np. do Zbaraża, Skałatu, Kaczanówki lub turystyczne – „szlakiem sienkiewiczowskiej „Trylogii”, albo na tak zwane lecznicze do sanatorium, do wód mineralnych. Jeżeli kierowca miał wpisane do karty drogowej – „do sanatorium” miał pierwszeństwo w przekroczeniu granicy w Hrebennem i do odprawy celnej w pierwszej kolejności. Wszystkie sanatoria w woj. lwowskim i tarnopolskim, bez względu gdzie się znajdowały, posiadały jednakową nazwę – „Miodobory” (w Brzuchowicach koło Lwowa, w Mikulincu (Konopkówka – najstarsze uzdrowisko w Miodoborach 1821-1889) koło Trembowli, w Husiatynie nad Zbruczem niedaleko Czortkowa).

Od początku, kiedy powstawał Klub „Podolan”, w zamyśle pani Ireny Kotowicz było stworzenie własnego wydawnictwa. Było to marzenie od lat młodzieńczych, kiedy organizowała Szkolne Gazetki Ścienne. Teraz, kiedy powstał Klub „Podole” nadarzyła się okazja. Należało tylko uzyskać aprobatę prezesa Stołecznego Oddziału TLMiKPW. Czekała bardzo długo, bo aż do listopada 1993 r. na dogodną sytuację zbierając materiały o Czortkowie do pierwszego numeru „swojego Pisma”. Sama z rękopisów przepisywała na zwykłej maszynie do pisania materiał, który przysłali znajomi czortkowianie. Prowadziła adiustację tekstów i redagowała całość materiałów. Stronę tytułową do pierwszego numeru zaprojektował i wykonał lwowianin – Zygmunt Złoczyński. U góry strony napis Głosy Podolan, pośrodku fragment rysunku ruin zamku czortkowskiego i szkic mapy woj. tarnopolskiego, u dołu napis: Biuletyn Klubu „Podole” Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Warszawie. Pierwszy artykuł wprowadzający wyjaśniał pochodzenie tytułu „Głosy Podolan”, w dalszych znalazł się projekt statutu Klubu oraz artykuł o konieczności napisania monografii o Czortkowie oraz kilka artykułów wspomnieniowych. W sumie było to 37 stron formatu A4.

Z tym materiałem udała się do prezesa Stołecznego Oddziału, który początkowo nie wyraził zgody na wydawanie drugiego Biuletynu w Stołecznym Oddziale TMLiKPW. Ale po kilkumiesięcznych pertraktacjach z całym Zarządem Stołecznego Oddziału i po zapoznaniu się z materiałem ustąpił i wyraził zgodę na jego publikowanie jako dwumiesięcznik pod patronatem Klubu „Podole”. Miał tylko jedno zastrzeżenie: Stołeczny Odział nie będzie ponosił żadnych kosztów.

Mając zgodę prezesa pani Irena Kotowicz przystąpiła do „produkcji” 50 egzemplarzy Biuletynu. Powielenia 37 stronicowego maszynopisu w 50 egzemplarzach na kopiarce sekretariatu Stołecznego Oddziału po godzinach pracy podjął się lwowiak pan Stanisław Parille. W sortowaniu wydrukowanych stron i szyciu tych 50 broszur pomagali koledzy pani Ireny Kotowicz, panowie Zbyszek Andruchów i Franek Siegel i to był pierwszy Zespół Redakcyjny Biuletynu.

Z tak przygotowanym materiałem przybyła pani I. Kotowicz, prezes Klubu „Podole”, na zebranie w listopadzie 1993 r., aby oznajmić, że od tej pory mamy własne wydawnictwo – Biuletyn „Głosy Podolan” dwumiesięcznik. Jednocześnie na tym zebraniu powstał tymczasowy Zespół Redakcyjny, w skład którego weszły tylko dwie osoby: pani Irena Kotowicz – redaktor naczelna i pan Jurek Stopa – (tarnopolanin) członek.

Do 18 numeru redakcja wydawała poszczególne Biuletyny zgodnie z opisaną powyżej metodą. Kiedy jednak zorientowano się, że ten sposób pracy nie przysparza czytelników, którzy widząc ubogą szatę Biuletynu wydawanego na zwykłym cienkim biurowym papierze, przypominającym ulotki wkładane lokatorom do skrzynek pocztowych, nie są skłonni do jego prenumeraty. Tak samo biblioteki traktują Biuletyn, jako pismo ulotne gromadzone w archiwum, a nie jako wydawnictwo na półkach. Postanowiono zmienić wizerunek pisma. Zmiany nastąpiły od nr 18, gdy techniczną stronę wydawnictwa przejął pan Jerzy Stopa. Polega na tym, że zmienił się format pisma z A4 na A5. Biuletyn zyskał też pełną czterostronicową okładkę. Teksty były redagowane i przepisywane przez pana J. Stopę na jego własnym komputerze. Zyskały większy i wyraźniejszy druk i były uzupełniane fotografiami. Drukowano je początkowo w usługowych punktach kserograficznych, następnie w drukarni Wydawnictwa Archidiecezji Warszawskiej, w końcu od 1996 roku w Zakładzie Wydawnictw Statystycznych (GUS). Jak twierdziła pani Irena Kotowicz, „Biuletyn nabrał eleganckiego wyglądu”.

Zmiany te wpłynęły bardzo wyraźnie na liczbę prenumeratorów, w związku z tym pojawiła się konieczność „produkcji” większej liczby egzemplarzy Biuletynu „Głosy Podolan”. Od skromnych jakościowo i ilościowo początkowych 32 stronicowych pięćdziesięciu egzemplarzy, wydawnictwo stopniowo zaczęło się rozwijać dochodząc do 250 sztuk nakładu 52-stronicowych egzemplarzy w początkach lat XXI wieku.

W styczniu 1997 do dwuosobowego zespołu redakcyjnego włączyła się pani Ewa Popiel-Barczykowa ze Skałatu, która zapoczątkowała w Biuletynie nową serię wydawniczą pt: „Zeszyty Specjalne”. Opracowała pierwszy numer – książkę wspomnieniową o Skałacie.

W tym też roku został zarejestrowany i zastrzeżony w Sądzie Klub „Podole” oraz tytuł wydawnictwa Biuletyn „Głosy Podolan”, co pozwoliło Klubowi otworzyć własne konto w banku w celu zbieraniu opłat za prenumeratę i na darowizny gotówkowe dla Klubu „Podole”, bez pośrednictwa Stołecznego Oddziału.

W 2001 roku ustalił się ostatecznie skład Zespołu Redakcyjnego. Redaktorem naczelnym została pani Irena Kotowicz, jej zastępcą pan Jurek Stopa, a członkami Wiesław Barczyk (po śmierci śp. Ewy Popiel-Barczykowej) oraz pan Antoni Gołębiowski jeden z współautorów „Skałatu”.

Najlepszy czas dla pracy związanej z wydawaniem biuletynu nastąpił po roku 2001 Ustabilizował się i zgrał zespół redakcyjny. Biuletyn uzyskał nową twardą estetyczną i kolorową okładkę. Zwiększyła się objętość numerów z 42 do 52 stron, ale nie zmieniła się cena prenumeraty. Przybyło prenumeratorów jak i darczyńców zarówno krajowych, jak i zagranicznych (Australia, Stany Zjednoczone, Kanada, Anglia, Niemcy, Izrael).{Zapytałem kiedyś Izraelczyka dawnego mieszkańca Skałatu, prof. Uniwersytetu w Tel Awiwie pana Chaima Brausteina – Dlaczego wpłaca ofiary na kościół katolicki, a nie na odbudowę synagogi w Skałacie? Opowiedział – że Bóg Żydów i Bóg Katolików to ta sama osoba więc Dom Modlitwy jest obojętny, każdy zarówno Żyd, jak i katolik może w nim ze swoim Bogiem podyskutować lub się pomodlić.} Wydawnictwo istnieje w internecie od 2009 r.

Niestety w r. 2018 nastąpiło załamanie „powodzenia” Biuletynu. Już wcześniej w r. 2015 zmarł jeden z członków redakcji, pan Antoni Gołębiowski i nie ma go kto zastąpić. W r. 2018 ze względów zdrowotnych zrezygnowało z udziału w tworzeniu Biuletynu ostatnich dwóch członków: Wiesław Barczyk i Jerzy Stopa. Na placu boju pozostała jedynie pani Irena Kotowicz. Zwróciła się z prośbą o przejęcie redakcji „Głosy Podolan” do zaprzyjaźnionego Poznańskiego Oddziału TLMiKPW i o pomoc przy wydaniu i kolportażu numerów 148 – 151 Biuletynu, aby nie mieć żadnych finansowych zobowiązań wobec prenumeratorów. W tym czasie w 2020 r. zmarła nie doczekawszy się numeru 150 (jubileuszowego).

I tak się dziwnie stało, że razem ze śmiercią pani Ireny Kotowicz w 2020 r. następuje koniec działalności klubu „Podole” w Warszawie. Z braku członków, a nie prenumeratorów Biuletynu, a było ich w tym okresie około 200, zanikła również działalność Klubu „Podolan”. Stołeczny Oddział przekazuje zarówno Klub „Podole”, jak i ukochane wydawnictwo pani Ireny Kotowicz Biuletyn „Głosy Podolan” Poznańskiemu Oddziałowi TMLiKPW.

Pani Irena Kotowicz została odznaczona licznymi medalami oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi, a także statuetką „Semper Fidelis” za upamiętnianie historii województwa tarnopolskiego. To nie te medale były najważniejsze dla pani Ireny Kotowicz, ale pewność, że jej ukochane „Głosy Podolan” już przetrwały trudne chwile zmiany redakcji i być może będą wydawane co najmniej przez następne 30 lat.

Jestem zadowolony i wdzięczny za przejęcie Biuletynu „Glosy Podolan” przez Poznański Oddział TMLiKPW i utworzenie nowego Zespołu Redakcyjnego. Dla mnie przeniesienie redakcji z Warszawy do Poznania (także bliskiemu mego serca, bo znajdują się tam groby moich rodziców i żyje w nim większość mojej rodziny, niestety ja nigdy nie mieszkałem w tym mieście), jest tylko przedłużeniem wydawania Biuletynu po wyczerpaniu się możliwości w Warszawie. Dlatego też życzę Redakcji dużo szczęścia i zadowolenia w pracy, zwiększenia nakładu i objętości Biuletynu, a także zwiększenia liczby prenumeratorów i czytelników. Marzeniem moim, a także jak sądzę, redakcji jest, aby Biuletyn „Głosy Podolan” był pismem jeszcze bardziej poczytnym, znanym nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.

Tego poznańskiej redakcji życzy ostatni żyjący jeszcze członek warszawskiego zespołu redakcyjnego.