SALON LWOWSKI

Salon Lwowski

 

Serdecznie zapraszamy do Salonu Lwowskiego. W dniu 22 czerwca o godz. 17.00 w Domu Polonii na Starym Rynku 51 odbędzie się kolejne spotkanie w Salonie Lwowskim. Gościć będziemy Teresę Tomsię – poetkę oraz Mariusza Olbromskiego z Przemyśla – poetę, kustosza muzealnego, organizatora spotkań w Krzemieńcu „Dialog Dwóch Kultur”.

Będziemy mieli okazję zapoznać się z ciekawymi osobowościami. Opowiedzą nam o swojej działalności, przedstawią wiersze.

Na temat Mariusza Olbromskiego Teresa Tomsia pisze:

„W słowie wyrzeźbione mgnienie”

Poezja Mariusza Olbromskiego oddycha powietrzem Kresów, syci się pejzażami stepów i starych ogrodów okalających dwory ukruszone zębem czasu. Powstaje ze zderzenia obrazów przeszłości utrwalonych w księgach, na płótnach mistrzów, w domowych pamiętnikach z teraźniejszym stanem oglądanych rzeczy, które zachowują swój niepowtarzalny urok, choć zniszczone przez wojny i wieki. Autor zbioru wierszy Róża i kamień. Podróże na Kresy (2012) i wcześniejszych tomików, m.in. W poszukiwaniu zagubionych miejsc (2004), Lato w Krzemieńcu. Legendy znad Ikwy (2009) mieszka i tworzy w Przemyślu, stamtąd jako muzealnik, polonista i filolog klasyczny organizuje badawcze wyprawy na ziemie dawnej Rzeczpospolitej. Są to działania ważne nie tylko dla naukowców, ale również dla środowisk polskich na Ukrainie. Razem z żoną Urszulą Olbromską, historykiem sztuki, poeta współorganizował Festiwale Kultury Polskiej i Dni Zbigniewa Herberta we Lwowie, Konkursy Literackie im. Kazimierza Wierzyńskiego, Dni Franciszka Karpińskiego w Stanisławowie, malarskie plenery dla lwowiaków. Przyczynił się do zorganizowania Muzeum Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu i Muzeum Józefa Conrada-Korzeniowskiego w Berdyczowie. W Przemyślu doprowadził do wybudowania nowoczesnego gmachu Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Misję podtrzymania wielowiekowych związków z Ukraińcami i budowania współpracy kulturalnej realizuje od kilkunastu lat w ramach sesji naukowo-artystycznych Dialog Dwóch Kultur, przygotowując coroczne spotkania intelektualistów polskich i ukraińskich w Krzemieńcu. Nie sposób oddzielić jego twórczości literackiej od społecznikowskiego zaangażowania w utrwalanie dziedzictwa kresowego, poeta czuje się strażnikiem romantycznych wartości w złączeniu słowa i czynu, w kronikarskim świadectwie tego, co było, co jest: „Wszystko co ujrzałem nie pozwala milczeć”.
Róża i Kamień. Podróże na Kresy to najnowszy zapis peregrynacji Olbromskiego do Lwowa, Krzemieńca, Drohobycza, to metaforyczna próba chwytania ducha ziemi podolskiej i wołyńskiej, to powroty do miejsc znanych, a ujrzanych na nowo w epifanii, w wizji, w zredukowanej pamięci, z przekonaniem, że „sny, poezje, boski płomień/ w ciemnościach świata muszą krążyć” – pisze w wierszu dedykowanym Zbyszkowi Chrzanowskiemu dyrektorowi Teatru Polskiego we Lwowie. Swoje podróżnicze doświadczenia autor ubiera w ton dziękczynienia „za łaskę chwil/ tak wielu błogosławieństw/ kiedy Jan Paweł II stąpał lwowskim brukiem”, podziwia „pustynne głębie tajemnic modlitwy” lwowskiego kardynała Mariana Jaworskiego, który przypominał światu prawdę historii, bez której plączą się drogi narodów. Wiele wierszy odnosi się do postaci współczesnych, w Dumie dla córki ukazany został portret ukraińskiego muzyka Wasyla Żdankina, który przy dźwiękach starej liry wyśpiewuje bolesną historię swojej ziemi. Autor próbuje zbudować pewnego rodzaju program ideowy dla współcześnie żyjącyh w Polsce i na Ukrainie. Domaga się wzajemnej otwartości i życzliwości żyjących przez wieki we wspólnym kręgu kulturowym pod tym samym niebem, a równocześnie domaga się rzetelnego rozliczenia tragedii wołyńskiej, rozjaśnienia „mroków historii”. Jednak najbardziej dominujące w opisie świata u przemyskiego poety jest wnikliwe patrzenie i radość zauważania tego, co na pozór już przepadło, zszarzało, dlatego w jego poetyckiej mowie znajdujemy tak wiele zaskakujących metafor, porównań, określeń otwierających się na światło i kolory. „Rzeczy boją się czasu”, ale też zaświadczają o swoim miejscu ustanowionym przez tradycję znalezione na murawie misternie rzeźbione kafle, wypatrzony na balkonie kulawy biedermeier, róża zerwana w ogrodzie Ireny Sandeckiej – siłaczki z Krzemieńca. Zarówno trwanie na przyczółku jak i wędrowanie ma sens metafizyczny, określa kierunek, cel i wartość życia:

Nie w zbrojach czy w żelazach
ale w myślach znów z kurhanów wstanie
duch tej ziemi, z pyłu zapomnienia,
z cmentarzy opuszczonych;

w śpiewie budowli, rzeźb białym potoku,
w starych obrazach nagle objawionych
jak złoty sen, co jawą był i zda się przepadł
– a znów podróżą będzie przebudzony.

Przed podróżą

Dla Olbromskiego wszystkie rzeczy są równo ważne: dawne i obecne obrazy nakładają się na siebie, dopełniając wzajemnie, dopowiadając zapomniane historie, potwierdzają obecność ludzi, którzy tworzyli przestrzeń miast i pól, architekturę i malarstwo, budowali drogi, przeżywali chwile „niczym wieczność” i „chwile znikome”. A wszystko, co było i pozostało łączy się w sztuce patrzenia poety w głąb dziejów, które dziś mają pospolite oblicze („Chwilo nie mijaj choć jesteś zwyczajna”; „Jeśli coś zostało to zieleń światła w jadalnym,/ cień kolumny przy ganku i zapach różany”). Strofy zbudowane na porównaniach jak na rusztowaniu próbują unieść pochylone płoty i spłowiałe legendy, język nie poddaje się, szuka sposobu na opowiedzenie zapomnianego świata: „Bo sztuka jeśli z głębi czystych płynie/ łączy serca jednostek i narody./ Jak śnieżne szczyty świeci kiedy świt/ przychodzi i jest jak w białym marmurze/ mgnienie wyrzeźbione”. Dla poety istotne wydaje się to, co niewidzialne i niedopowiedziane, ukryte, zagubione – tajemna dusza miasta, którą pragnie zgłębić. Lwów Leopolda Staffa, Zbigniewa Herberta, Mariana Hemara, Jerzego Janickiego ma już zapisane miejsce w polskiej kulturze (Widzę Lwów, Lwowska Odyseja, Biały obłok – dedykowany Halinie Herbert-Żebrowskiej). W swoich sonetach i elegiach Olbromski składa hołd autorytetom, ale też upomina się o bezimiennych mieszkańców kresowych miasteczek, o lwowiaków, którzy z biedy wyprzedają tradycję na bazarze, nie mają pomników, a pozostali, „by w płucach obracać to samo powietrze/ odwiedzać co dzień ulicę znajomą/ na cmentarzu krzyż pochylony podeprzeć,/ o duszę miasta walczyć lat dziesiątkki/ tylko różą i niebieskim płomieniem”. Są to ludzie zapisani na listach zwolnionych z łagrów, ze stepów Kazachstanu, na listach podań o węgiel, o naprawę dachu. To dzięki ich ofiarności stoją wciąż ołtarze w polskich kresowych kościołach („Łatwiej kształcić kulturę pamięci/ na arcydziełach albo choćby dziełach/ na nagrobku Grottgera, na bieli aniołów,/ w kosmosie kopuły kaplicy Boimów,/ w blasku przebarwnym mozaik Mehoffera”). Trudniej szkolić pokolenia z przeszłości ojczyzny, „na schodów skrzypieniu, na cenie mleka i zapachu sieni”; „Na bańce mydlanej która pękła, a wciąż leci.// Jeszcze powietrze nią oddycha”. Intencją tych wierszy jest ufność w konieczność ochrony zabytków dawnej kultury na lwowskiej ziemi i całych Kresach, apel o poszanowanie dorobku przodków, ich patriotyzmu, stylu życia i artystycznych upodobań. Znaki i mgnienia przeszłości dostrzega poeta w drobinach powietrza, w pogłosach kroków, w cieniach zaułków, w szumie kwitnących jaśminów przy starym ganku. Jego apostrofy do Boga dalekich kresowych przestrzeni, do Stwórcy piękna sięgającego za horyzont ożywiają w czytelniku pragnienie poznania utraconych polskich ziem i ocalania ich w kulturze pamięci:

Pałace, dwory trądem zniszczeń tknięte;
po wsiach i głosach drży jeszcze powietrze,
ponad bodiakiem, łobodą, pustynną równiną.

Róża się złączy z kamieniem gdy sercem
obejmiesz nie stary kamień tylko, choć cenny,
lecz płomień, który go kształtem czynu obwieścił
i w pokolenia – dalej – lotem wciąż przechodził,
językiem wieścił, dźwięczał i szeleścił.
Róża jest bowiem trwalsza od kamienia.

Róża i kamień

Subtelne liryki Mariusza Olbromskiego odwołujące się do tradycji romantycznej, z ciekawie skonstruowaną parafrazą, ukazują przestrzeń i historię Kresów podobnie jak miniaturowe pejzaże Jana Stanisławskiego. Snują też przekazywane w rodzinnych opowieściach historie o legionistach, których krwią przesiąknięta jest ta ziemia (Zadwórze, Termopile), rysują ich geograficzny i historiozoficzny bezmiar, porywając czytelnika „spiętrzonym pięknem” minionego, a wciąż obecnego, bo „ocaleniem – walka pośród cieni”, ale też mówią o pojedynczym przemijaniu w scenerii odchodzącego świata. Jan Wolski zauważa w posłowiu, że poetę zadziwia fenomen istnienia: „Okamgnienie uchwycone zdaje się być ważniejsze od całościowych syntez, bo jest przenikaniem sensu całości właśnie w owych chwilach szczególnych, nagłych błyskach doznań”. Książka otrzymała staranną i gustowną oprawę graficzną autorstwa lwowskiej artystki Krystyny Grzegockiej z wykorzystaniem starych map, dzięki którym forma i treść odwołują się do wzorców klasycznych, jak też konwencjonalny tytuł tomiku z rozwinięciem. Autor podpowiada: „Piękno jest może maską wieczności”, kulturą pamięci, prastarą wiarą dającą ostoję i poczucie trwania w szybko przemieniającej się rzeczywistości. Sztuka ma swoje przywileje i zadania, w których nikt i nic jej nie zastąpi. Ostatnie słowo minionych dziejów należy zatem do poety: „Trwanie to ciągła podróż z różą/ przez sen – i zachwycenie – i śpiewanie”.

Mariusz Olbromski, Róża i kamień. Podróże na Kresy, posłowie Jan Wolski, Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, PHU „FARTA”, Londyn-Przemyśl-Rzeszów 2012, s.152

Recenzja ukazała się w łódzkim „Tyglu Kultury” 1-6/2013

 

Olbromski – okładka
M. Olbromski - fot. Marek Horwat
M. Olbromski – fot. Marek Horwat
B. Ptak, M. Olbromski, T. Tomsia w Krzemieńcu