WRZESIEŃ 1939 R. OCZAMI DZIECKA

W kolejną rocznicę pamiętnego września 1939 r. swoimi wspomnieniami podzieliła się z nami nasza zasłużona członkini, lwowianka, pani Danuta Szwarc, która we wrześniu 1939 miała 6 lat.

„Gdy wybuchła wojna, miałam 6 lat. Mieszkałam wtedy wraz z rodzicami i młodszym bratem w Radomiu. Ojciec służył w lotnictwie jako meteorolog, mieszkaliśmy w willi wraz z trzema innymi rodzinami. Pamiętam dokładnie, jak podsłuchałam rozmowę rodziców o wybuchu wojny. Ojciec przyszedł do domu i powiedział do Matki, że wojna wybuchła, matka załamana, ale stwierdziła, że chyba Niemcy do Radomia niedojdą – takie wtedy było myślenie.

Bodajże następnego dnia, Ojciec i inni wojskowi żegnali się z rodzinami gdyż jechali na front. Pamiętam jak staliśmy pod domem, Ojciec w mundurze przyszedł i tak do mnie mówi „Danusiu jadę na wojnę bronić ojczyzny i mogę zginąć, by nasz kraj był wolny”. „Ale co będzie jak zginiesz?” „Inni będą walczyć i też mogą zginąć, by kraj był wolny, a ty urodzisz synów, którzy także w razie czego o nasz kraj będą walczyć”.

Kilka dni później Matka uznała, że pojedziemy do dziadków do Lwowa. Pojechaliśmy pociągiem, w kilka rodzin. To był chyba transport ewakuacyjny dla rodzin wojskowych na wschód zgodnie z dyrektywami na czas wojny. Pociąg co chwilę stawał, to nalot, to zerwane tory itd. W końcu dobrnęliśmy do Bugu, gdzieś na południe od Lublina. Bug przekroczyliśmy w nocy, dorośli w bród (wody mieli do pasa), dzieci na rękach. Po przekroczeniu Bugu spaliśmy po różnych obcych ludziach, w magazynach wojskowych itd. Ludzie przyjmowali nas życzliwie, nie było problemów. W nocy pod zabudowania podchodzili ukraińscy dywersanci, strzelali. Pamiętam nalot. Byłam wtedy w ogrodzie i rwałam poprzeczki. Nadleciał samolot, bardzo nisko i strzelał. Leciał tak nisko, że prawie kołami zahaczył o dach, leciał tak nisko, że widziałam twarz pilota! Mama wciągnęła brata do domu i chciała wyskoczyć po mnie. Ludzie zatrzymali ją mówiąc że mnie, małej, pilot nie zauważy, ale ją dużą tak – i tak też było, nie zauważył mnie.

Tam za Bugiem doszła nas wiadomość, że weszli Sowieci. Mama zdecydował o powrocie do Radomia. Gdy po całym zamieszaniu i problemach drogi powrotnej wróciliśmy do domu, mieszkanie było całkowicie rozgrabione. Sąsiedzi i znajomi przekonani, że nie wrócimy pozabierali co możliwe. Pierwszą noc spędziliśmy na ziemi. Ale sąsiedzi i znajomi okazali się honorowi – prawie wszystko do nas wróciło.

Tatuś wrócił później i tak całą rodziną przetrzymaliśmy w Radomiu do wyzwolenia w 1945 r.”

spisał i opracował Igor Megger

ROCZNICA 17 WRZEŚNIA 1939 ROKU

Szanowni Państwo,
17 września włączamy się w obchody rocznicy napaści ZSRR na Polskę w 1939 r Organizatorem uroczystości jest Wojewoda Wielkopolski oraz Związek Sybiraków Oddział w Poznaniu.
O godz. 10.00 odprawiona zostanie msza św. w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela przy ul. Fredry, następnie przemaszerujemy pod pomnik ofiar Katynia i Sybiru przy Zamku, gdzie weźmiemy udział w uroczystości składając kwiaty.
Łączę pozdrowienia Wanda ButowskaTMLiKPW

GŁOSY PODOLAN Nr 158

Nowy- 158 numer- „Głosów Podolan” – już dostępny.

Szanowni Państwo

Serdecznie zapraszamy do lektury nowego 158 numeru kwartalnika „Głosy Podolan” biuletynu poznańskiego oddziału TMLiKPW poświęconemu tylko i wyłącznie byłemu województwu tarnopolskiemu, wraz ze stronami poświęconymi działalności poznańskiego oddziału TML.

W numerze 158 :

Tadeusz JÓŹKÓW (Milicz) Moje wspomnienia (cz. VI – mojej rodziny drogi na Zachód)

Bruno BROŻYNIAK (Wrocław) Dzieciaki na wojnie. Wspomnienia czortkowianina (cz. V)

Józef Zbigniew SIEGEL (Warszawa) Saga rodziny Siegelów (cz. I)

Eugeniusz JAWORSKI (Żagań) Pracowaliśmy przy okopach w Borkach Wielkich pod Tarnopolem

Igor MEGGER (Poznań) Wierny prawdziwej i jedynej geografii – Rzecz o prof. Auguście Zierhofferze

Mila SANDBERG-MESNER (Montreal-Kanada) Opieka medyczna w Zaleszczykach

Jerzy MILLER (Poznań) Zapomniani pisarze z Podola cz. IV – Eugeniusz Korwin-Małaczewski

Igor MEGGER (Poznań) O akcjach likwidacyjnych Czortkowskiego AK po raz trzeci

Piotr PISKADŁO – Podolanie „Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata” cz. I – Rodzina Hołubowiczów

REDAKCJA – 100 urodziny płk. Józefa Koleśnickiego

Stanisława PUCHAŁA (Smolec) Książka z biblioteki

REDAKCJA – Czytelnicy piszą

REDAKCJA – komunikat o zjeździe Czortkowian

REDAKCJA – Z żałobnej karty

Hanna DOBIAS-TELESIŃSKA (Poznań) XXV Dni Lwowa i Kresów w Poznaniu

Igor MEGGER (Poznań) Stanisław Srokowski laureatem nagrody „Semper Fidelis”

REDAKCJA – List od Sióstr Dominikanek z Czortkowa

Osoby zainteresowane wersją papierową, oraz prenumeratą prosimy o kontakt pod nr 728-252-793, lub na adres E-Mail igor_mode@wp.pl. Wersja cyfrowa jest bezpłatna.

Wersja elektroniczna znajduje się także pod adresem Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej:

Serdecznie zapraszamy do nadsyłania materiałów do następnych numerów- wspomnień, refleksji, artykułów historycznych, pożegnań.

W imieniu redakcji „Głosów Podolan”- Igor Megger Redaktor Naczelny

https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/607354/edition/515661/content

STANISŁAW SROKOWSKI LAUREATEM NAGRODY „SEMPER FIDELIS”

Igor Megger – wiceprezes poznańskiego Oddziału TMLiKPW

W maju br. kapituła statuetki „Semper Fidelis” przyznawanej od ponad 15 lat przez poznański Oddział TMLiKPW przyznała to zaszczytne wyróżnienie Stanisławowi Srokowskiemu. Oto sylwetka laureata:

Stanisław Srokowski urodził się 29 czerwca 1936 roku we wsi Hnilcze w powiecie podhajeckim województwa tarnopolskiego. Rodzice zajmowali się rolnictwem. W 1945 roku przesiedleni z Kresów osiedlili się w Mieszkowicach w ówczesnym województwie szczecińskim. W roku 1954 Stanisław Srokowski został usunięty ze studiów w Wyższej Szkole Służby Dyplomatycznej za chodzenie do kościoła i odmowę wstąpienia do PZPR.

Statuetka Lwa
Statuetka Lwa „Semper Fidelis”

Zadebiutował jako poeta i prozaik w 1958 roku w Opolu. W 1960 ukończył filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Pracował jako nauczyciel w Technikum Elektroenergetycznym w Legnicy w latach 1960–1968.

Po wydarzeniach marcowych 1968 roku został z powodów politycznych zmuszony do opuszczenia szkoły, podjął pracę w Klubie Seniora we Wrocławiu. W latach 1970–1981 był dziennikarzem działu kultury tygodnika „Wiadomości”. Przez pewien czas redaktorem naczelnym kwartalnika „Kultury Dolnośląskiej”.

W stanie wojennym został zwolniony z pracy i pozostawał bezrobotny przez blisko dwa lata. W latach 1990–1993 wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego. Był założycielem NSZZ „Solidarność” w redakcji „Wiadomości”. Był rzecznikiem prasowym rolniczej „Solidarności”. Od roku 1982 działał w Solidarności Walczącej.

Przez wiele lat należał do Związku Literatów Polskich oraz ZAIKS-u. Po rozwiązaniu ZLP po stanie wojennym nie uczestniczył w życiu organizacyjnym związków literackich. Obecnie należy do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich.

W swoich powieściach „Ukraiński kochanek” (2008) i „Zdrada” (2009) oraz zbiorze opowiadań „Nienawiść” (2006) nawiązuje do wydarzeń z 1943 roku, kiedy to ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej ogarnęła fala ludobójstwa, dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach. Na kanwie „Nienawiści” powstał w 2016 roku film pt. „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.

S. Srokowski jest autorem wielu pozycji książkowych i kilkudziesięciu artykułów poświęconych Kresom Wschodnim oraz tematyce ludobójstwa.

Współorganizator związków twórczych i stowarzyszeń naukowych we Wrocławiu, przewodniczący Klubu „Odrodzenie”. Współtwórca Stowarzyszenia Kulturalnego Współpracy Polsko-Ukraińskiej „Biały Ptak”. Twórca i pierwszy prezes Towarzystwa Polsko-Greckiego we Wrocławiu. Współzałożyciel Instytutu Wincentego Witosa. Prezes Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej.

W 2010 roku otrzymał Krzyż Solidarności Walczącej, a w roku 2020 od Instytutu Pamięci Narodowej nagrodę „Semper Fidelis” (IPN także przyznaje statuetkę o tej nazwie, ale znacznie której od Poznańskiego oddziału)

Wręczenie statuetki Semper Fidelis przyznawanej przez poznański Oddział TMLiKPW odbędzie się 6 listopada br. o godz. 12.00 w „Domu Polonii” na poznańskim Starym Rynku.

Natomiast już teraz, za zgodą autora, publikujemy dla Państwa jeden z wielu wierszy laureata.

SYBIRACY

W pustych chatach ostały się rozbite okulary,
zdeptany grzebień i stare fotografie.
Ze ścian wołają święte obrazy.
Rozgryzaliście zębami wszy
i karmiliście głodne dzieci.
Martwe ciała niemowląt wyrzucali oprawcy
z wagonów, by tonęły w lśniących zaspach śniegu.
Umieraliście z głodu, chłodu i wyczerpania.
Zżerały was pluskwy, komary i tyfus,
malaria i ciemny ból.
Przed wami sople zawisłe w przestrzeni
i stada wędrujących reniferów,
azjatyckich niedźwiedzi i wilków.
Szlochają stare groby Tajgi
i łka lodowata ziemia
bez kapłanów, liturgii i krzyży.
A cmentarze ślą czarne pocałunki.
Rozsypują się syberyjskie elegie.
Więdnąca Mowo, oświetl zdeptane mogiły!
Jasności, zaśpiewaj w głębi wzroku!
Gwiazdo, stań się w słowie!
Twoje rany, Modlitwo, nie zabliźniają się.
Twoje skargi, Lęku, nie usychają w dołach śmierci.
Twój ból, Nadziejo, wciąż krzyczy!
A ty, Rosjo, włóż worek pokutny
i płacz!

KOMUNIKAT NT. ZJAZDU CZORTKOWIAN

Coroczny zjazd Czortkowian odbędzie się tradycyjnie w pierwszą niedziele września tj. 04.09.22 w salce parafialnej Kościoła Dominikanów p.w. Św. Jacka przy ul. Freta 10 na warszawskiej Starówce.

Ramowy program zjazdu:

11.30 – litania i modlitwa za zmarłych Czortkowian w kaplicy MB Czortkowskiej z różą

12.00 – Msza Święta w kościele w intencji beatyfikacji męczenników – zakonników czortkowskich zamordowanych w 1941 r.

ok. 13.00 (po mszy św.) spotkanie towarzysko-wspomnieniowe w salce parafialnej w klasztorze na tyłach kościoła

15.00 – 16.00 – zakończenie zjazdu

Udział w zjeździe bezpłatny, mile widziany drobny wkład „żywieniowy” na spotkanie przy kawie, oraz datek na intencje mszy świętej.

Serdecznie zachęcamy do udziału w zjeździe osoby wielokrotnie na nim będące jak i osoby, które jeszcze w nim nie uczestniczyły. Zapraszamy rodzonych Czortkowian, ich rodziny, potomków, oraz osoby zakochane w naszym mieście.

Istnieje jeszcze możliwość wyczytania podanych organizatorowi zmarłych ostatnio Czortkowian w intencji mszalnej.

Odpowiedzi na pytania nt. zjazdu udziela redakcja „Głosów Podolan” Tel. 728-252-793

„OSTATNIE DNI WOJNY” -UDZIAŁ KRESOWIAN W OSTATNICH DNIACH II WŚ – CZ. V – FRONT WŁOSKI

W poprzednich częściach mego cyklu opisywałem działania jednostek polskich w końcu kwietnia i w maju 1945 na froncie wschodnim. W tym samym czasie polskie oddziały walczyły także we Włoszech i na zachodzie Europy.

We Włoszech walczyły oddziały II Korpusu Polskiego, którym od kwietnia 1945 r. dowodził gen. dyw. Zygmunt Bohusz-Szyszko.

Ostatnie walki oddziałów Polskich na froncie włoskim to bitwa o Bolonię w dniach 9-21 kwietnia. Bolonia była wtedy jedną z centralnych pozycji linii obronnych środkowych Włoch, która nosiła dumne imię „linia Czyngis Chana”. Oddziały polskie już od marca 45 oblegały to miasto i okolice, nie szturmując go, a prowadząc tylko walki pozycyjne. Obok siebie walczyły głównie oddziały polskie tj. dwie dywizje piechoty (3 i 5) i brygada pancerna, oraz zgrupowanie „RUD” pod dowództwem gen. Klemensa Rudnickiego (kresowiak z Żydaczowa), w skład którego wchodziły dwie brygady piechoty oraz artyleria. Obydwa zgrupowania na drodze do Bolonii sforsowały rzeki Senio, Santerno, Gaiana i Idice. 21 kwietnia o godzinie 6:05 do Bolonii jako pierwsi wkroczyli żołnierze 9 Batalionu Strzelców Karpackich majora Józefa Różańskiego z Kołomyi, którzy zawiesili nad miastem polską flagę. Wkroczeniem tym uprzedził o dwie godziny amerykanów, którzy mieli do miasta znacznie bliżej (20 km a Polacy 50 km). Podsumowując walki o Bolonię należy podkreślić, że w tych ostatnich dniach wojny 2 Korpus Polski przez 13 dni wiązał walką trzy doborowe dywizje niemieckie (pancerną oraz dwie spadochronowe), brawurowo forsując cztery rzeki i dziewięć kanałów, umocnionych pod względem inżynieryjnym i zażarcie bronionych.

Oddziały 2 Korpusu Polskiego wkroczyły do miasta witane owacyjnie przez ludność. Senat Bolonii wręczył żołnierzom polskim 215 specjalnie wybitych pamiątkowych medali z napisem „Al liberatori che primi entrarono in Bologna 21 Aprile 1945 – per benem erenza”. 9 batalion Strzelców Karpackich uzyskał miano „bolońskiego”, a 17 dowódców otrzymało honorowe obywatelstwo miasta.

Wspomina uczestnik walk ks. Rafał Grzondziel, przedwojenny kapelan szpitala w Zbarażu:

W walce o Bolonię 9 Batalion Strzelców Karpackich pod dowództwem grupy pościgowej Józefa Grzegorza Różańskiego otrzymał rozkaz – dojść i zająć miasto. Oddziały włoskie miały uchwycić przyczółek Idice. Podczas odprawy stwierdzono, że artyleria nie może zapewnić żołnierzom ochrony – zasięg ognia kończy się na S. Lazzaro. Musimy więc iść cicho, szybko i ostrożnie, żeby zaskoczyć nieprzyjaciela, co będzie jedyną szansą powodzenia. Nagle nieprzyjaciel zaczyna okładać domek odprawy ciężką artylerią. Dowódca Baonu major Różański mówi: „Niech wam towarzyszy szczęście żołnierskie – To dla Polski! Dajcie z siebie wszystko”.

Próba zdobycia przyczółka przez Włochów okazała się porażką. Idziemy wciąż naprzód, trzymając się cienistej strony drogi. Już domy to Idice! Niczym koty skradamy się pod osłoną nocy. Jest 4.15 gdy 4 Kompania jest na drugim brzegu. Chwila ubezpieczonego postoju, brak łączności z Baonem radiostacja została gdzieś w tyle, skończył się drut. Krótka narada wodzów. Już postanowiono. Posuwać się dalej ostrożnie. Ubezpieczyć się z lewej i z prawej i iść. Roztrząsamy między sobą, major Różański, kapitan Nowak, porucznik Biliński-Stalgis i ja. Jeśli w pułapkę wleziemy? To bić i koniec! Każdy ma swoje miejsce. A iść trzeba szybko, bo z tego co widać nikt nas się tu nie spodziewa.

Już szarzeje. Godzina 5.10. Wchodzimy na przedmieście Bolonii – Deumeadonne. Że też nikogo nie ma z cywilów, by móc zasięgnąć języka. Nagle strzały na naszych tyłach – meldunek – to Niemcy. Trwamy na stanowiskach – walka trwa. Pluton podporucznika Witkowskiego otrzymał rozkaz rozbrojenia nieprzyjaciela i pociągnięcia z nim razem za czołem. Ruszamy, robi się jasno – do śródmieścia Bolonii. Jest godzina 5.30. Po prawej strony przy ziemi, pokrzywiona tablica i na niebieskim tle napis: Bologna. Na rozwalonym wiadukcie kolejowym przygląda nam się kilka postaci. Zlatują gdzieś w dół. Za chwilę jest już ich kilkanaście. A my szykiem patrolowym, idąc obiema stronami szosy, zbliżamy się do nich. Poznali. Już biegną. Pytają:

Americani, Inglesi?”

Nie! Polacchi my są!

Benventui! Viva nostri liberation! Viva Polonia!

Otwierają się wszystkie drzwi i okna. W szlafrokach w bieliźnie, jak kto stał, ciśnie się bliżej, zobaczyć tych, na których tak długo czekali. A my idziemy wciąż naprzód, ot zwykła piechota w coraz większym tłumie, który się już gorączkuje. Przed nami chorągiew polska, a wokoło morze głów i rąk uniesionych w pozdrowieniu. O godzinie 6.00 otwierają się przed nami drzwi do pałacu ratusza i wchodzimy do sali prezydialnej magistratu. Polska chorągiew załopotała na balkonie, na którym stanęli major Różański, kapitan Nowak, porucznik Biliński-Stalgis i ja. Po chwili dołączył pułkownik Perkowicz, z dowództwa zgrupowaniu „RUD”. Do wiwatującego tłumu przemawiam po włosku: „Jesteśmy oddziałem Wojska Polskiego, Polakami. Polska chorągiew jest biało czerwona, przynieśliśmy wam wolność”. A tłum wznosił niemilknące okrzyki: Eviva Polonia, Viwa nostri Liberatori! Biło-czerwona chorągiew zostaje zawieszona na 104 metrowej wieży Torre degli Asinelli na znak, że Polacy zajęli miasto, pierwsi do niego wkraczając. Jest godzina 8.00. Była to ostatnia bitwa 2 Korpusu, która zajęciem Bolonii zdecydowanie położyła kres Niemcom w Italii.

Straty polskie poniesione w bitwie bolońskiej wyniosły 600 rannych oraz 300 poległych żołnierzy. Inne źródła podają 234 poległych i 1228 rannych. Witold Biegański podaje: straty podane przez kwatermistrzostwo 2 KP: poległych – 170 oficerów i 210 szeregowych; rannych – 87 oficerów i 1121 szeregowych; razem 258 oficerów i 1338 szeregowych. Dane późniejsze: łącznie 1489, w tym 249 poległych, 1219 rannych i 12 zaginionych. Według Gustawa Łowczowskiego: 234 zabitych (w tym 17 oficerów), 1228 rannych (w tym 88 oficerów) i 7 zaginionych.

Na Polskim Cmentarzu Wojennym San Lazzaro di Savena k. Bolonii spoczywa 1432 żołnierzy 2 Korpusu, poległych w walkach na Linii Gotów, w Apeninie Emiliańskim i w bitwie o Bolonię. W czasie jednych ze swoich podróży apostolskich cmentarz odwiedził nasz papież Św. Jan Paweł II.

Gen. Sulik podziękował żołnierzom w późniejszym rozkazie, zaczynając go słowami: „Oddziały polskie wkroczyły dziś rano do Bolonii. Bolonia, wczoraj jeszcze trzymana szponami Krzyżaków, padła, a drogę do niej otworzył polski oręż, bijąc wyborowe oddziały niemieckie”.

Po zakończeniu walk, z rozkazu dowódcy 8 Armii Brytyjskiej, na prośbę gen. Andersa Polacy pozostali w tym rejonie, nie biorąc już udziału w dalszym pościgu, pełniąc na miejscu służbę tyłową. Gen Anders pisał do gen Clarka dowódcy 8 Armii:

Przeżywamy najcięższe chwile w naszym życiu. Ostatnia decyzja konferencji trzech, oddająca faktycznie naszą ojczyznę i nasz naród na łup bolszewikom, wytrąca nam oręż z ręki… Pozostawiliśmy na naszym szlaku, który uważaliśmy za szlak bojowy do Polski, tysiące mogił naszych towarzyszy broni. Dlatego też żołnierz 2 Korpusu odczuł ostatnią decyzję konferencji trzech jako najwyższą niesprawiedliwość, będącą w sprzeczności z jego żołnierskim poczuciem honoru… Żołnierz pyta mnie, jaki ma być cel jego walki. Nie umiem dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie. Stała się rzecz straszna, znaleźliśmy się w położeniu, z którego „jak dotąd” nie widzę wyjścia… Widzę konieczność natychmiastowego zluzowania z odcinka bojowego oddziałów 2 Korpusu Polskiego: 1) wobec scharakteryzowanego przed chwilą nastroju żołnierzy; 2) wobec faktu, że ani ja, ani podwładni mi dowódcy nie mogliby dzisiaj znaleźć w sumieniu swym uzasadnienia dla żądania od żołnierzy 2 Korpusu Polskiego nowych ofiar”.

Niespełna tydzień później, 29 kwietnia 1945 roku w Casercie przedstawiciele generała von Vietinghoffa podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji wszystkich wojsk niemieckich we Włoszech (weszła w życie 2 maja).

Walki o Bolonię zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic po 1990 r. – „BOLONIA 9 – 21 IV 1945”. niewątpliwie Wyzwolenie Bolonii miało duże znaczenie dla ostatecznej klęski Niemiec na froncie włoskim. c.d.n.

Igor Megger

LWOWSKO-POZNAŃSKI „MUZYCZNY ANIOŁ” DOCZEKAŁ SIĘ UPAMIĘTNIENIA

„Archanioł Gabriel polskich muzyków” – tak współcześni zwali wybitnego kompozytora Tadeusza Zygfryda Kasserna (1904-1958), lwowianina, silnie związanego z Poznaniem.

Ta wybitna postać od 1994 roku czekała w Poznaniu na upamiętnienie – wtedy to w tej sprawie rodzina, oraz przyjaciele kompozytora rozpoczęli działania. Po wielu latach, i po wielu staraniach: pismach, wnioskach, artykułach – których kopii uzbierała się pokaźna teczka, dnia 12 lipca 2022 Rada Miasta Poznania uchwaliła, iż Tadeusz Zygrfyd Kassern został patronem parku na osiedlu Bolesława Chrobrego w Poznaniu.

Skromnie należy odnotować iż i nasze Towarzystwo miało swój „kamyczek” w tej sprawie. W lipcu 2020 roku skierowaliśmy do „Geopozu” pismo w tej sprawie, zebrano podpisy osób popierających, wymagane dokumenty i materiały biograficzne udowadniające jego zasługi dla miasta Poznania. Prócz artykułu na naszej stronie w lipcu 2020, ukazał się także drukowany artykuł Marka Rezlera w gazecie „Echo Piątkowa”, które dystrybuowane jest bezpłatnie na Piątkowe (nakład 3000 egz.), wreszcie byliśmy w stałym kontakcie z rodziną kompozytora oraz z komisją do spraw nazewnictwa i trzymaliśmy „rękę na pulsie”.

Lokalizacja parku jest idealna, gdyż obok znajdują się ulice mające za patronów kompozytorów/muzyków z T. Z. Kassernem współpracującymi: Henryka Opieńskiego, Stefana Poradowskiego czy innego wybitnego kresowiaka Tadeusza Szeligowskiego.

Po blisko 28 latach postać T. Z. Kasserna symbolicznie wróciła do Poznania. Cieszy fakt, iż jego kandydatura przeszła ponad podziałami politycznymi, a drobne nieporozumienia przed uchwaleniem spowodowane były raczej brakiem informacji niż niechęcią do tej kandydatury.

W jednym z najbliższych artykułów przybliżymy Państwu jego postać, a już teraz zapraszamy na skromną uroczystość otwarcia parku z nową nazwą – o czym poinformujemy znając termin w osobnym komunikacie.

Igor Megger – wiceprezes poznańskiego Oddziału TML i KPW

79 ROCZNICA RZEZI WOŁYŃSKIEJ

11 lipca obchodziliśmy 79 rocznicę Rzezi na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Poznański Oddział TMLiKPW zorganizował uroczystości w dniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej w latach 1943 i 1944. Zebraliśmy się w kościele o.o. Dominikanów na uroczystej mszy św. by modlić się za ofiary tych zbrodni oraz za ofiary obecnej wojny na Ukrainie.

Mszę św. odprawił Dominikanin ks. Paweł Zybura, który wygłosił okolicznościową homilię. W poszczególnych częściach mszy św. w czytaniu i modlitwie wiernych wzięli udział: Katarzyna Kwinecka – prezes poznańskiego Oddziału TML i KPW, Marta Markunina, Tomasz Łuczewski oraz por. Agnieszka Szymańska. Na zakończenie mszy św. odśpiewano „Boże coś Polskę…”

Po zakończeniu uroczystości w kościele, zebrani przeszli na dziedziniec przed kościołem, gdzie dalsza część uroczystości miała miejsce pod tablicą upamiętniającą ofiary z Wołynia i Małopolski Wschodniej. Uroczystość rozpoczęła się Hymnem Państwowym. Prezes Katarzyna Kwinecka powitała gości. Na naszą uroczystość przybyli: mjr Zenon Wachmann – przedstawiciel Wojewody Wielkopolskiego Michała Zielińskiego; Karolina Wojciechowska z-ca Gabinetu Marszałka Województwa Wielkopolskiego reprezentująca Marszałka Marka Woźniaka; Marian Macutkiewicz z Wojewódzkiej Rady Kombatanckiej, prezes Związku Sybiraków z Poznania; Szymon Łukasiewicz z Opozycji Antykomunistycznej oraz Osób Represjonowanych z Powodów Politycznych; Rafał Reczek, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu; Wojciech Bogojewski – prezes Stowarzyszenia KATYŃ w Poznaniu; Mirosław Grzędowski, prezes Wlkp. Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Poznaniu; Michał Mickiewicz, przedstawiciel Solidarnej Polski, prezes Okręgu w Poznaniu; przedstawiciel partii KORWIN; Dowódca Garnizonu.

Ks. Paweł Zybura poprowadził modlitwę w intencji zamordowanych Polaków oraz Ukraińców, którzy ratowali swoich sąsiadów, a także za ofiary wojny na Ukrainie.

Uroczystość odbyła się w asyście Wojska Polskiego. Kompanię Honorową wystawiła 31 Baza Lotnictwa Taktycznego pod dowództwem kap. Filipa Święcickiego. Dowódcą Pocztu Sztandarowego był p.por. Mateusz Palicki, Sztandarowym plut. Michał Kolasiński, Asystującym plut. Bartosz Kania. Werblistę i trębacza wystawiła Orkiestra Reprezentacyjna Sił Powietrznych z Poznania. Apel Poległych prowadził p.por. Bartosz Krzemiński. Po Apelu odezwały się salwy.

Następnie delegaci i przedstawiciele w/w organizacji złożyli kwiaty i zapalili znicze pod tablicą. Uroczystość zakończyła się odśpiewaniem przez Agnieszkę Szymańską „Modlitwy Armii Krajowej.”

Druga część uroczystości poświęconej pamięci ofiar ludobójstwa, odbyła się już tradycyjnie w „dolnym” kościele p.w. Św. Jana Kantego u zbiegu ulic Grochowskiej i Grunwaldzkiej. Miłą niespodzianką był udział w koncelebrze naszego kapelana i krajana ks. kanonika Tadeusza Magasa, który wygłosił piękne kazanie nawiązujące do dnia uroczystości i opowiedział o losach swojej rodziny. Stryj księdza zaginął porwany przez UPA, a zadenuncjowała go własna żona, która była Ukrainką… Poruszył także problem przebaczenia, w kontekście swojej rodziny oraz kwestii „gdzie był Bóg?” w takich dramatycznych chwilach jak rzeź na Wołyniu, czy w obozach koncentracyjnych.

Po nabożeństwie w krótkich słowach opiekun tablicy z ramienia Towarzystwa (zarazem organizator uroczystości) kolega Marek Szpytko w krótkich słowach podziękował zebranym za przybycie i oddał głos wiceprezesowi naszego Oddziału koledze Igorowi Meggerowi, który prócz podziękowań za przybycie, księżom za celebrę, oraz dla kolegi Szpytki za organizację, wygłosił także kilka zdań na temat ludobójstwa na Wołyniu w kontekście historycznym, jak i jego rzutowaniu na współczesną sytuację geopolityczną.

Po przemówieniach nastąpiła uroczystość złożenia kwiatów. Wieńce złożyli: sekretarz stanu MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk, delegacja naszego Towarzystwa z panią prezes Katarzyną Kwinecką na czele, Klub Gazety Polskiej z Poznaniu z panią prezes Marią Zawadzką oraz osoby prywatne. W uroczystości brali udział także przedstawiciele Rodziny Katyńskiej oraz kombatantów. Na zakończenie minister Szynkowski vel. Sęk zabrał głos i wygłosił kilka słów n.t. obecnej sytuacji na Ukrainie. Pan Minister oraz księża otrzymali z rąk kolegi Meggera upominek w postaci naszego najnowszego wydawnictwa dotyczącego ekspatriacji z Kresów, który z wielkim zainteresowaniem przyjęli.

tekst: Hanna Dobias-Telesińska, Igor Megger

foto: Hanna Dobias-Telesińska, Wanda Butowska

3 MAJA WE LWOWIE

Mimo wojny, we Lwowie odbyły się skromne obchody Święta Konstytucji 3 Maja. Polacy ze Lwowa i Ziemi Lwowskiej spotkali się przy pomniku Adama Mickiewicza, by uczcić to ważne święto, a w Katedrze Lwowskiej odprawiona została msza  Święta. Poniżej prezentujemy fotografie wykonane przez Mariana Frużyńskiego.

PEARL SINGER OF ZALESZCZYKI

Od redakcji: publikujemy poniższy tekst w języku angielskim, z powodu dużego zainteresowania naszą stroną także za granicami naszego kraju. Tekst w języku polskim ukazał się w 13 Zeszycie Specjalnym „Głosów Podolan”, który poświęcony był Zaleszczykom. Dziękujemy pani Hani Fedorowicz z Salzburga (Austria) za propozycję umieszczenia, i jego przesłanie.

Pearl Singer was a maverick for her time, a Jewish businesswoman and mother who held a central position in the fabric of Zaleszczyki’s commercial and community life.The Jews of Zaleszczyki had a thriving business community in which Singerowa played a pivotal role. Prior to WWII,the population of Zaleszczykiwasat least 40% Jewish, with a vibrant community life going back hundreds of years.

Pearl Singer, nicknamed “Pepi”, the youngest of her siblings, was born March 1878,the daughter of Nachum Ochshorn, a wealthy lumber dealer in Zaleszczyki,and Sara Rivka Axelrad. The Axelrad family was from Jagielnica, a townnear Czortków.Nachum Ochshornwas the son of Josef and YettaOchshorn.

Pearl‘s first marriageto Mr. Kleiner ended without children.Her second marriage was to Leon Arieh Singer, born in Monasterzyskain1874.Leon emigrated to his wife’s city, an unusual decision in the early 20th century, when it was still customary for a wife to live near her husband’s family.The couple was married in 1900.

Pearl and Leon’s children were: Nachum1902, Sala 1904, Fancia 1909, Frida 1911, and Itka, 1915. Born after Fancia, Motel died in infancy. The oldest, called Nunio by his family, contracted meningitis in infancy, making him a challenged but happy boy who worked as an adult in his mother’s shop.

Faniamarried attorney Yitzhak Sternberg and had a daughter,Ruth. At the outbreak of World War II, the familyescaped to Chernivtsi, Romania, accompanied by Fania’s father Leon. At the end of the war, they left for Eretz Israel where Ruth lives to this day.

Sala, who married Moshe Pressner, had 2 daughters: Fella (my mother) and Rita.Following her husband and his family’segg export business, they moved to Paris. When the war broke out, they evacuated to Marseilles. They escaped Europe via Lisbon on the SS Serpa Pintato CubaNovember/December 1941 andflew from Havana to Miami April 1944, settling in New York.

Frida married engineer Norbert Shraga and had a daughter, Janina Francesca, born in 1938. When the war broke out, she and her husband joined underground partisan forces. They left their one-year-old daughter in a convent and were later captured and executed.To this day we do not know what happened to Janina.

Itka, the youngest daughter, studied languages at the Sorbonne, as her older sister Sala lived in Paris. She returned to Zaleszczyki when the war broke out.Pepi sent Itka on her bike to bring money and jewelry to her sister Fania who had just left. Itka rode to the bridge and crossed over to Romania. Soon after, the bridge was blocked by Soviet tanks, preventing her from returning home. She joined her sister. Later, she reached Israel, married, was widowed twice, and had two children: a son, Alan Rubel, and a daughter, Margalit Fanger Navon.

As a child, Pepi stood out with herintelligence andhighly developed sense of responsibility.Her daring and business smarts in a masculine world led her father to purchase with her marriage a franchise of the Eastern Galician electricity company, simply called „The Elektrownia.” The Pressner family of Zaleszczyki was also connected to the Elektrownia.

Pepiowned a populargeneral goods storelocated on the main square which sold farm implements and other hand tools, sewing machines,and bolts of fabric, as well asedibles and art materials. Singerowa’s store was an innovative initiative, where one could purchase the newest building materials, furniture, and household items – the first commercial store in the region.

Pepi’s extraordinary personality traits were reflected in every area of her life.

On the one hand, she was an elegant woman and a shrewd and prominent businessowner in the community.On the other hand, she was a warm, loving, devoted and liberal family woman who agreed to have a traditional Jewish home by marrying Leon, a deeply religious man who studied Jewish text assiduously. Their daughter Fania (Fancia) followed in her father’s footsteps and was religiously observant and Zionist.

A friend of the family, Mila Sandberg-Mesner, recalls that Singerowa attended the meetings of the Women Circle for care of the Poor and Sick, also attended byMila’s mother. Singerowa was very active in charitable activities and contributed generously to the fund for impoverished citizens.

Nunioandthe other children helped at the store.In time, the shop on the town square became too small for the diverse products paniSingerowawanted to offer and especially for the iron goods, building supplies and farm machinery, such as tractors. Later, she built a much larger place at another location.

Pepi was known by everyone in town given that the use of electrical power was something completely new in the 1920s. One of the jokes in town during power outages: Singerowamust have fallen asleep and forgot to turn on the power switch.

Electricity was only available in the evenings, once it was getting dark, as the appliances that needed it were lamps – also later streetlamps – and especially radios. People were glued to their radios to get information from afar. These were some of the first steps of modernization.

Pepi’s openness was legendary, drawing customers to her shop from all religious and ethnic groups in town. Zygmunt Fedorowicz, born in Zaleszczyki in 1925, was recently asked by his niece, Hania, if he remembers paniSingerowa who had a shop on the rynek (main square). He immediately started to smile and go back in time: „Of course I remember her. She was quite a personality.””So, what would you buy there?” „Oh, all kinds of different stuff.” „What do you remember?””Before I could buy anything, I always had to give her a big kiss first!”

Another example of her openness was shownin the welcome Pepi showed her youngest daughter Itka’sboyfriend Friedel Turnau who was not Jewish.Friedel’s maternal grandmother,of the Brunicki family, had converted to Catholicism after receiving a title of nobility from the Austrian emperor, Franz I in the first half of the 19th century.However, she was born a Jew and according to Jewish law, Friedelwould have been Jewishas well, despite his grandmother’s conversion. Had it not been for the war, they would have married and remained in Zaleszczyki.

Pepi was an exceptional employer, caring for the many Jewish families who worked in her business. At the Elektrownia, for example, there was a group of painters who specialized in painting dams and later ironworkswith a new type of anti-rust paint she imported from Austria and Germany throughher building supplies business. In her home she employed a staff of workers and her daughters had nannies. The family could afford to travel in Europe, going to Karlovy Vary in the Czech Republic, Vienna, and Paris.

She also had real estate interests, constructing the family home on a large plot of land on Kilinski Street.Later two more houses were added for her daughters Fania and Fridaafter they married.

Pepi alsocared for adopted children:Chipka, who was an orphaned by her mother, became the sixth child in the family. She perished with Pepi in the first Aktion carried out by the Germans after taking over Zaleszczyki in June 1941; Dunia Gertner who was a distant relative whose mother was ill and whose father could not raise her. At the age of 18, Dunia married Moshe Hitler (yes, that was the groom’s name). They both perished in the same murderousAktion.

I learned fromMila Sandberg-Mesner that the Elektrownia was a central feature of life in Zaleszczyki,and with it, paniSingerowa. Mila vividly remembers the fire at the Elektrownia which must have happened when she was 4 or 5 years old, about1927 or 1928. Workers rushed to prevent an explosionby throwing canvases over a cistern that was filled with oil used to run the electrical factory. Meanwhile, Mila’s father was on the roof of their house, just across the street from the Elektrownia, catching flying sparks and extinguishing them. After the fire, there was no electricity for an entire year, and people had to use naphtha lamps again. Mila remembers the wonderful day when the electricity returned, and the naphtha lamps were carried to the basement.

In time, a volunteer fire department was organized. The Elektrownia would provide a warning signal: lights flickering on and off three times in the whole town meant volunteers should run to the point of assembly to go fight the fire. Since the lights were only on at night, the alarm signal was sure to be noticed.

Mila remembers that on Sept. 1, 1939, everyone in Zaleszczyki woke up surprised, as the lights were on in the daytime.Singerowa had given the exceptional order to turn the electricity on in the morning, so that everyone could listen to their radios.

War had begun.

Pearl Singer died 11 November 1941 in Zaleszczyki in a German Aktion, along with her son Nunio.Zaleszczyki native and eyewitness Israel Shechter documented the fact that Pearl and her son were murdered by the Gestapo, aided by local collaborators. They were shot, along with several hundred other Jews near the officers’barracks, ODW, and buried in a mass grave which was filled in by unknowing Jewish residents.

As Mr. Schechter told the assembled at Bet Keren Hakayemet in Tel Aviv, on October 29, 1950:

“There we were handed shovels and were brought to a large field which was big and snowy in which there was a large hole in the ground. We were ordered to lower the outer circle of that hole, and with the dirt that was dug to cover the hole and flatten the area…” “…we didn’t even imagine that when we were digging in the hole near the barracks, that we were digging and walking on hallowed ground, that was made holy and pure by the blood of our innocent loved ones who were killed too early in this mass grave…”

The actual site of the mass execution has been built over; a multilingual engraved stone monument nearby commemorating the 800 Jewish victims of November 14, 1941, was unveiled in May 2011.

Although Pepi’s life was cut short, she had 72 descendants living all around the world, several of whom are named for her.

Leon Aryeh Singer died December 30th, 1949, in Ramat Yitzhak, Israel.

As of this writing in October 2021, there is a project underway to create a memorial landscape at the site of the former Jewish cemetery in Zaleszczyki, located near the railway bridge and overlooking the Dniester River. After the war it was abandoned and thendesecrated by Soviet decree in the 1960’s and 1970’s, however 200 macewaswere inadvertently saved from destruction: they were used to pave a drainage ditch at the elementary school and willnow become part of the memorial.

Elected officials, educators, a landscape architect, clergy – Jewish and gentile, and diasporic descendants of Zaleszczyki families have come together to commemorate members of the vibrant Jewish community that existed before the Shoah.Their memory is not defined by how they died, but by how they lived and thrived, as an integral part ofpolitical, economic, and cultural life in Zaleszczyki.

Jordan Friede, great-grandson of Pepi Singer

New York City, October 2021

Thanks to my cousin Margalit Navon and my aunt Rita Pressner Cohn for helping to reconstruct family memories.